Co on sobie wyobrażał?!
Co w niego wstąpiło?!
Z drugiej strony, to nie jego wina, że Nat wyglądał wtedy tak niewinnie i-
Nie.
To go nie usprawiedliwiało.
Nie powinien tak postąpić w żadnym wypadku.
Odsunął się od ściany i żałośnie spojrzał na Gugu. Gołąb patrzył na niego, jak na idiotę i tak samo Allen się czuł.
Miał ochotę zaszyć się na cały weekend w pokoju, a najlepiej na pozostały rok szkolny.
Może mógł specjalnie spaść z miotły, żeby skończyć w stanie krytycznym w szpitalu świętego Munga? To był plan, ale nie był masochistą.
Westchnął, chowając dłonie do kieszeni i poszedł w stronę swojego domu.
Przynajmniej mógł spełnić chęć numer jeden.
***
Minął tydzień, odkąd widział Bloodsheda. Chłopak spędził długi czas w szpitalu, a Al nie miał ochoty odwiedzać go po raz drugi. Nie po tym, co prawie zrobił. Owszem, drugi nie wydawał się przejęty, ale nie zmieniło to zdania liska, żeby do niego pójść.
Tak jak chciał, spędził weekend w pokoju, na szyciu koszulki dla swojego małego towarzysza. Udało mu się ją skończyć i gołąb dumnie prezentował się w nowym ubranku.
Lekcje były bardziej męczące dla osiemnastolatka niż zazwyczaj. Praktycznie na każdym kroku czuł na sobie spojrzenia, które mógł kwalifikować, jako nienawistne. Najwidoczniej większość uczniów nie rozumiała, że Scolpaloria jest grą, a w grach zdarzają się takie wypadki. Zamiast tego, woleli się nad nim znęcać, za to, że uszkodził ulubieńca szkoły.
Parę razy, na korytarzu, mijał Serge'a, ale ten wydawał się obojętny jego obecnością. Dziękował za to Merlinowi. Jeszcze mu brakowało, żeby zrobić sobie wroga w bracie Nathaniela.
Dni lekcyjne minęły i ponownie nadeszła sobota. Obudził się o świcie, czyli około czwartej, piątej rano, wypuścił Gugu i przygotował się na cały dzień. Co prawda, miał zamiar spędzić go w pokoju, jednak nie chciał paradować w piżamie.
Postanowił zająć się pisaniem.
Siedział przy biurku, najpierw odrabiając pracą domową.
Wolał wcześniej skończyć formalności, a dopiero później zacząć przyjemności.
Gdy skończył ostatnie zdanie eseju, bezpiecznie włożył wszystko w swojej szafce nocnej.
Jego współlokatorzy mieli w zwyczaju "przypadkowo" niszczyć jego rzeczy, dlatego próbował nie zapomnieć ich chować.
Wrócił do biurka z nowym kawałkiem pergaminu. Postukał piórem w kałamarz, zastanawiając się, co mógłby dzisiaj stworzyć.
Wiersz? Opowiadanie?
Zmarszczył brwi, drapiąc się po głowie.
Naprawdę nie miał pojęcia, więc zaczął pisać to, co w międzyczasie przychodziło mu do głowy.
Minęło kilka godzin, aż w końcu oderwał wzrok od kartki.
Zdziwił się niesamowicie, gdy zauważył, że jest już ciemno.
I kiedy on zapalił świeczkę na biurku?!
Ziewnął cicho, gasząc knot jednym dmuchnięciem. Zwinął swoją pracę w rulon i wstał od krzesła. Podszedł cicho do swojego łóżka, żeby nie obudzić współlokatorów, i schował opowiadanie w szafce. Wziął do ręki swoją ulubioną piżamę w pingwinki i poszedł do łazienki z zamiarem przebrania się.
Nie chciało mu się brać prysznica. Zrobiłby to rano.
Jednak przed naciśnięciem klamki, zatrzymał się.
Odwrócił się przodem do pokoju i wręcz podbiegł do okna.
Nie było Gugu.
Nigdy nie przylatywał tak późno.
Z paniką otworzył okno i wychylił przez nie głowę.
- Gu? - zapytał cicho.
Nie otrzymał odpowiedzi.
Nie myśląc, wybiegł z pokoju i zszedł po schodach, a raczej zjechał po poręczy na dół.
Musiał go znaleźć.
Wybiegł na błonia i zaczął go wołać. Za każdym razem opowiadała mu cisza, a strach w jego wnętrzu zaczął się zwiększać.
Podszedł do krawędzi lasu, mimo zakazu.
Zaczął rozglądać się po pobliskich krzakach i wołał zwierzątko.
Robił to do momentu, aż nie zwrócił uwagi na wlepiające się w niego ślepia.
Wilkołak.
Przełknął głośno ślinę, pozostając zamrożony w miejscu.
Odkąd tylko dowiedział się o nich na lekcjach ONMS, zaczął się ich bać.
Dlaczego? Sam nie wiedział, po prostu coś go przerażało w tych stworzeniach.
Cofnął się o krok, gdy ten na niego zawarczał.
Czy tak ma zakończyć się jego życie?
A co jeśli Gugu również padł ofiarą tej bestii?!
Nawet nie chciał o tym myśleć...
Odzyskał rozum, w momencie próby ataku na niego.
Wbiegł z powrotem do szkoły i zaszył się w swoim pokoju.
Nie zmrużył oka przez całą noc.
***
Poniedziałek nadszedł bardzo szybko.
Po Gugu nadal nie było ani śladu.
Doprowadziło to do tego, że Allen nie spał przez dwa dni. Worki pod jego oczami były widoczne, mimo nałożonego na nie podkładu. Strasznie się martwił o swojego przyjaciela i nie wyobrażał sobie jego straty. Chyba by tego nie przeżył...
Dużo osób w tym dniu rzucało mu zaskoczone spojrzenia. Ale można im się dziwić? Zwykle uśmiechnięty i szczęśliwy nastolatek, nagle chodzi po korytarzach jak zombie. Nie jego wina, że nie potrafił wymusić ani jednego uśmiechu, przez całą tę sytuację.
Kilka lekcji później stał pod jedną ze ścian, wlepiając wzrok w ziemię. Skrzyżował ręce na brzuchu, próbując zniwelować uczucie głodu.
Wspominałam, że również od dwóch dni nie jadł? Nie? To teraz wiecie.
Czuł, że nawet gdyby coś przełknął, to od razu by powróciło.
Jedyne co chciał to odnaleźć Gu, nic więcej teraz się dla niego nie liczyło.
- Hej.
Drgnął na znajomy głos.
Nathaniel.
Powoli podniósł głowę, spotykając się z jego szarymi tęczówkami.
Od razu zauważył zmianę w wyrazie twarzy chłopaka.
Cóż, Allen wyglądał jak gówno.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak - odparł, zmuszając się na uśmiech, ale zamiast tego wyszedł nieładny grymas.
Czarnowłosy zmarszczył brwi.
- Kłamiesz.
- Nie, naprawdę-
- Kłamiesz - powtórzył, ale tym razem ostrzej, dając mu do zrozumienia, że nie z nim te numery.
Młodszy skrzywił się, odwracając wzrok.
- Co się stało? - dociekał.
- To... - zaczął, nie wiedząc jak skończyć.
Przegryzł wargę, zastanawiając się nad odpowiednimi słowami.
Nie chciał obarczać go swoimi problemami, mógł sobie sam z tym poradzić.
Z drugiej strony miło było mieć komuś, komu może się zwierzyć.
Plus nie musiał się zwierzać z dosłownie wszystkiego, ale tylko z tej jednej, konkretnej sprawy.
Wziął głęboki wdech do płuc.
- Gugu zaginął.
Źrenice Bloodsheda nieco się rozszerzyły.
- Dlaczego sądzisz, że to zrobił?
- Zawsze wypuszczałem go rano i wracał wieczorem. Tym razem tego nie zrobił - westchnął smutno.
- Kiedy widziałeś go po raz ostatni?
- W sobotę.
- Szukałeś go?
- Oczywiście, że to zrobiłem! - uniósł głos, przez co zwrócił na siebie uwagę innych.
Na jego policzkach pojawił się rumieniec zażenowania. Odchrząknął.
- Przeszukałem każde możliwe miejsce, jakie wpadło mi do głowy - powiedział ciszej.
Po chwili dodał jeszcze ciszej, łamiącym się głosem.
- Ja... Obawiam się najgorszego...
Doprowadziło to do tego, że Allen nie spał przez dwa dni. Worki pod jego oczami były widoczne, mimo nałożonego na nie podkładu. Strasznie się martwił o swojego przyjaciela i nie wyobrażał sobie jego straty. Chyba by tego nie przeżył...
Dużo osób w tym dniu rzucało mu zaskoczone spojrzenia. Ale można im się dziwić? Zwykle uśmiechnięty i szczęśliwy nastolatek, nagle chodzi po korytarzach jak zombie. Nie jego wina, że nie potrafił wymusić ani jednego uśmiechu, przez całą tę sytuację.
Kilka lekcji później stał pod jedną ze ścian, wlepiając wzrok w ziemię. Skrzyżował ręce na brzuchu, próbując zniwelować uczucie głodu.
Wspominałam, że również od dwóch dni nie jadł? Nie? To teraz wiecie.
Czuł, że nawet gdyby coś przełknął, to od razu by powróciło.
Jedyne co chciał to odnaleźć Gu, nic więcej teraz się dla niego nie liczyło.
- Hej.
Drgnął na znajomy głos.
Nathaniel.
Powoli podniósł głowę, spotykając się z jego szarymi tęczówkami.
Od razu zauważył zmianę w wyrazie twarzy chłopaka.
Cóż, Allen wyglądał jak gówno.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak - odparł, zmuszając się na uśmiech, ale zamiast tego wyszedł nieładny grymas.
Czarnowłosy zmarszczył brwi.
- Kłamiesz.
- Nie, naprawdę-
- Kłamiesz - powtórzył, ale tym razem ostrzej, dając mu do zrozumienia, że nie z nim te numery.
Młodszy skrzywił się, odwracając wzrok.
- Co się stało? - dociekał.
- To... - zaczął, nie wiedząc jak skończyć.
Przegryzł wargę, zastanawiając się nad odpowiednimi słowami.
Nie chciał obarczać go swoimi problemami, mógł sobie sam z tym poradzić.
Z drugiej strony miło było mieć komuś, komu może się zwierzyć.
Plus nie musiał się zwierzać z dosłownie wszystkiego, ale tylko z tej jednej, konkretnej sprawy.
Wziął głęboki wdech do płuc.
- Gugu zaginął.
Źrenice Bloodsheda nieco się rozszerzyły.
- Dlaczego sądzisz, że to zrobił?
- Zawsze wypuszczałem go rano i wracał wieczorem. Tym razem tego nie zrobił - westchnął smutno.
- Kiedy widziałeś go po raz ostatni?
- W sobotę.
- Szukałeś go?
- Oczywiście, że to zrobiłem! - uniósł głos, przez co zwrócił na siebie uwagę innych.
Na jego policzkach pojawił się rumieniec zażenowania. Odchrząknął.
- Przeszukałem każde możliwe miejsce, jakie wpadło mi do głowy - powiedział ciszej.
Po chwili dodał jeszcze ciszej, łamiącym się głosem.
- Ja... Obawiam się najgorszego...
<Nat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz