Nathaniel zastanawiał się chwilę, wpatrując się przy tym w sufit i mrucząc cicho. Po chwili uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na Allena.
-Zrób mi taki makijaż, jaki zwykle nosisz - powiedział.
Allen wydawał się zaskoczony takim życzeniem, ale wstał i podszedł do drzwi, by udać się po kosmetyczkę, która aktualnie leżała gdzieś w bałaganie w jego pokoju.
-Al - powiedział, zanim wyszedł. - Przygotuj się już do spania i wróć do mnie, dobrze?
-Jasne - odpowiedział, po czym wyszedł.
Nathaniel wstał i udał się do łazienki, by wziąć szybki prysznic i przygotować się do snu. Założył koszulkę bez rękawów, zupełnie zapominając o znaku na jego ręce. Stęknął cicho. Co on miał z tym zrobić?
W końcu zdecydował, że użyje zaklęcia maskującego. Powinno wytrzymać do rana.
Allen wrócił kilka minut po tym, jak Nathaniel uporał się z problemem znaku na ręce. Czy naprawdę ci wszyscy źli goście nie mogli wymyślić czegoś małego, niezauważalnego, tylko tworzyć coś, po czym łatwo można ich zidentyfikować?
On wymyśliłby coś małego i prostego, nie sprawiającego problemów przy ukrywaniu się.
Bloodshed usadowił się na łóżku, a Allen usiadł przed nim i wyjął wszystkie potrzebne rzeczy, po czym zabrał się do pracy. Nie trwało to długo, najwidoczniej Adkins miał w tym wprawę. W końcu Nat przejrzał się w lustrze.
-I jak? - zapytał Allen, chowając eyeliner i inne cuda do kosmetyczki.
-Seksi - powiedział, odwracając się w stronę swojego chłopaka.
Jego chłopak Allen Adikns. Jak to cudownie brzmiało.
"Moim chłopakiem jest Allen Adkins".
Nat powstrzymał się od uśmiechu, gdy o tym pomyślał. Lisek wstał i podszedł do niego, po czym dał mu delikatnego buziaka.
-Nie zaprzeczam - powiedział, a wtedy Nat musiał się uśmiechnąć.
-I tak idę to zmyć. Ale kto wie, może zacznę tego używać raz na jakiś czas...
Kiedy już zmył arcydzieło Allena z twarzy rzucił się na chłopaka, przewracając go na miękki materac. Przewrócił się na plecy i spojrzał w sufit, biorąc dłoń Adkinsa w swoją.
-Uwaga, to nie będzie życzenie - uprzedził. -Opowiedz mi o swoich byłych.
-Um... no... dobrze - westchnął.
Nathaniel słuchał opowieści Allena z cierpliwością i każda kolejna sprawiała, że żałował, że go o to poprosił, ale nie ze względu na siebie, lecz na chłopaka.
-Mam ochotę ich pozabijać - powiedział poważnym głosem.
Jego oczy rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.
A powiedział prawdę.
Miał ochotę wykończyć tych ludzi, którzy skrzywdzili Allena.
Chłopak spojrzał na niego, a Nat zamrugał kilkukrotnie, po czym podniósł się na łokciu i spojrzał na Adkinsa.
-Nie byli warci twojej miłości - powiedział, dotykając jego policzka i głaszcząc go delikatnie. -Mam nadzieję, że ja jestem... - powiedział bardziej do siebie niż do niego.
Przez chwilę milczeli, aż w końcu Allen odchrząknął.
-Jakie jest twoje drugie życzenie? - zapytał.
-Śpij ze mną - powiedział. -Nie żartuję, zostań ze mną.
-Skoro obiecałem, że spełnię każde twoje życzenie...
Nathaniel uśmiechnął się i uniósł cienką pierzynę, zapraszając pod nią chłopaka. Nie bał się, że ktoś ich przyłapie, ponieważ nikt z jego rodziny nie wchodził do pokojów pozostałych mieszkańców bez pukania. Teraz nawet Serge będzie musiał pukać, pomyślał z lekkim rozbawieniem, po czym sam wszedł pod pierzynę.
-Zostało ci jeszcze jedno życzenie.
-Wiem. I doskonale wiem, o co poproszę.
-Słucham.
Nathaniel objął go tak, że głowa Allena znajdowała się teraz między głową a klatką piersiową Bloodsheda. Jedna z rąk czarnowłosego spoczywała na jego plecach, a palce drugiej wsunięte były w jego włosy. Nat zamknął oczy i uśmiechnął się delikatnie.
-Zostań ze mną na zawsze - powiedział cicho.
<Koniec wątku <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz