Widok jednorożców z tak bliska zapierał dech w piersiach. Słyszał o nich wiele, ale nigdy nie widział żadnego na żywo. Było to dla niego cudowne przeżycie, plus jeden z nich był przez niego głaskany!
Czuł się wtedy, jak dziecko, które dostało swoją wymarzoną zabawkę.
Zrobiło mu się przykro z powodu swojego przyjaciela, który nie mógł go dotknąć.
Czy jego serce naprawdę było aż tak nieczyste?
Nie pytał o to, czując, że to nieodpowiednie miejsce ani czas na takie rzeczy. Postanowił cieszyć się ostatnimi chwilami na tej polance.
Niestety, musieli wrócić na kolacje. Allen wstał z pomocą chłopaka, niezadowolony, że muszą opuścić to miejsce. Chciałby w nim jeszcze trochę pobyć.
Posiłek jednak brzmiał bardziej kusząco. Chłopak jeszcze nic dzisiaj nie jadł i głód dawał mu się w znaki. Na przykład wtedy, kiedy byli niedaleko zamku zaburczał tak głośno, że na jego policzkach pojawił się ciemny rumieniec, a Nat miał czelność zacząć się śmiać.
- Mam nadzieje, że nie jesteś kanibalem i nie zjesz mnie w całości - zażartował, przed wejściem do środka.
Al tylko nadął policzki, wchodząc za nim.
Usiedli obok Susan, Serge'a oraz Luciany. Nie rozmawiali o niczym szczególnym. O tym, jak minął im bal oraz dzisiejszy dzień. Serge oraz Susan nie wydawali się bliżej siebie niż ostatnio, a Luciana wydawała się tym faktem. Najwidoczniej jej plan nie wypalił. No trudno, będą pewnie jeszcze inne okazje, żeby ich spiknąć. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Po zjedzeniu posiłku, które w jego przypadku składało się z dwóch kawałków pizzy, wstał od stołu i podziękował za miłe towarzystwo. Wyszedł z jadalni z zamiarem odrobienia lekcji na dzień następny i nie chciał zbyt długo zwlekać. Gdy szedł po plątaninie korytarzy, miał dziwne wrażenie, że ktoś go obserwuje, jednak gdy rozglądał się wokół siebie, nie zauważył nikogo. Nagle, ktoś złapał go za ramię. Miał ochotę krzyczeć, ale nim to zrobił, zorientował się, że to tylko Nathaniel. Czy to on go śledził, czy to był przypadek?
- Coś się stało? - zapytał zdezorientowany.
Dlaczego za nim poszedł?
- Zapomniałeś pierścionka - powiedział, dając mu go do ręki.
- Oh, faktycznie, dzięki - uśmiechnął się.
Miał problemy z funkcjonowaniem w obrączce mamy, dlatego też zdejmował go przy każdej możliwej okazji. Czasem myślał, po co w ogóle go nosi, jeśli i tak w większości czasu przebywa poza jego palcem.
- To co, widzimy się jutro?
- Tak.
-I nie zapomnij o korepetycjach - przypomniał, klepiąc go po ramieniu.
- Nigdy - zachichotał.- Dobranoc, Nat!
- Dobranoc, Al- pożegnał go z uśmiechem i odszedł w stronę swojego dormitorium.
Czerwonowłosy założył pierścionek na palec, kontynuując podróż do swojego domu.
Tym razem nie czuł żadnych spojrzeń.
***
Obudził się wraz z budzikiem swojego współlokatora, a to oznaczało...
Przespał całą noc!
Zaskoczony, ale zarazem szczęśliwy wstał z łóżka, witając Gugu przytulasem. Ostatni raz przespał całą noc przed śmiercią matki.
Miał nadzieję, że nie jest to tylko jednorazowa sytuacja.
Już miał zamiar przygotować się na cały dzień, gdy nagle zdał sobie sprawę, że zostawił kosmetyczkę u Nathaniela. Uderzył się otwartą dłonią w czoło i spojrzał na Gugu z dezaprobatą.
- Niech to szlag - mruknął - Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić?
Gołąb zagruchał, po czym zaczął stukać dziobem w okno.
- Nie, nie będę ci kazać tachać torebki z moimi kosmetykami przez parę minut. Gdybyś był sową, to może bym się zgodził, ale w tym przypadku mówię nie.
Napuszył się z zirytowania, na co Al się uśmiechnął.
W sumie, co mu szkodziło wyjść raz w swoim życiu bez makijażu? Szczerze, to nic, a nic. Większość i tak nie zwracała uwagi na to, jak wygląda, więc zapewne nawet by nie zauważyli braku podkładu i eyelinera. Chociaż, było mu szkoda, że będzie mu brakowało kresek. Pogłaskał Gu na pożegnanie i wyszedł z pokoju. Co jakiś czas mijał parę uczniów, którzy patrzyli na niego dziwnie. Nie przejął się tym, przemierzając korytarze z uśmiechem. Było tak do momentu, gdy nie napotkał Nathaniela. Ten spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami bez słowa, złapał go za ramię i wciągnął do pobliskiej łazienki. Allen patrzył na niego zdezorientowany, ale nim zdążył coś powiedzieć, Nat już mówił.
- Dlaczego wyszedłeś z pokoju w takim stanie? Jeszcze wczoraj nie chciałeś nawet o tym myśleć.
- Masz rację, ale w końcu musi być jakiś przełomowy moment, nie sądzisz?
Nat westchnął.
- Może i tak, ale byłoby lepiej dla ciebie, gdybyś zrobił makijaż - postawił przed nim jego kosmetyczkę - Ludzie zaczną gadać i wymyślać jakieś głupie plotki.
- I? - zapytał, zerkając na kosmetyczkę - Krzywda mi się nie stanie - wzruszył ramionami.
- Rób jak uważasz. Ja tylko ci dobrze radzę - odparł.- Do zobaczenia o szesnastej - a z tymi słowami wyszedł z łazienki.
Allen patrzył, jak wychodził, nie do końca wiedząc, o co mu chodziło. Mruknął coś pod nosem, wyciągając swoje kosmetyki. No dobrze, posłucha go. Zapewne wiedział lepiej. Był w trakcie rysowania kresek, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do łazienki. Niestety umywalki,były w innym kącie pomieszczenia, przez to nie widział w odbiciu kto to. Słyszał tylko odgłos butów, uderzających o podłogę.
- No, no. Widzę, że jesteś w końcu sam.
Wzdrygnął, odwracając się gwałtownie.
Stał przed nim chłopak z Curiosicatu.
Ten sam, który oskarżał go o patrzenie na jego dziewczynę.
- Pora dokończyć nasze niezakończone sprawy, nie sądzisz? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się mroczny uśmiech.
<Nat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz