wtorek, 3 lipca 2018

Od Nathaniela do Allena

Było już po ceremonii, z czego Nathaniel był bardzo zadowolony. Spojrzał na swoją prawą rękę i spuścił rękaw tak, jak powinien być. Nie miał ochoty do tego wracać.
Spojrzał na Serge'a, który nadal z niedowierzaniem wpatrywał się w swoje ramię. Przeniósł wzrok na brata.
-Naprawdę musieliśmy to robić...?
Nathaniel nie odpowiedział, wiedząc, że brat i tak zna prawdę.
Co go bardziej nie zadowalało poznał tej nocy swoją narzeczoną. Była śliczną dziewczyną, jednak Nathaniel gdy ją zobaczył pomyślał...
Nic.
Kompletnie nic. Dziewczyna nie wzbudzała w nim żadnych uczuć, była mu obojętna. Nie pamiętał nawet jej imienia.
Umył się i przebrał w swoją "piżamę". Kiedy wszedł do pokoju zobaczył list na swoim biurku i uśmiechnął się delikatnie. Rozwiązał wstążeczkę i zabrał się do czytania. Jego uśmiech malał z każdym następnym słowem. Chłopak czuł się, jakby ktoś złapał jego serce i usiłował je wyrwać. Czuł narastającą złość. Jego oczy zaszkliły się.
W odpowiedzi napisał tylko jedno zdanie.
"Podaj swój adres".

***

Znalazł się tam w mgnieniu oka.
Nawet nie trudził się z pukaniem do drzwi.
Otworzył je jednym prostym zaklęciem i wtargnął do środka z wściekłym wyrazem twarzy. Stanął przed nim mężczyzna, który najwyraźniej nie miał pojęcia, o co chodzi.
-A ty co? - zapytał.
-Gary Adkins?
-Zależy, kto pyta - powiedział i wziął łyk piwa.
To musiał być on.
Nathaniel machnął różdżką, a mężczyzna uderzył w przeciwległą ścianę. Spojrzał zaskoczony na chłopaka i spróbował się podnieść.
A Bloodshed mu w tym pomógł.
Chwycił go za kołnierz i uderzył nim o ścianę jeszcze raz.
-Kim ty jesteś?! - zawołał przerażony mężczyzna. -Co to ma znaczyć?!
Wtedy Nathaniel zdał sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie ma pojęcia o tym, że magia istnieje. Allen był mugolem.
Jakby to cokolwiek znaczyło.
-Kim ty jesteś?! - zapytał Nathaniel. -Jak mogłeś doprowadzić do tych wszystkich wydarzeń?! Jak mogłeś skrzywdzić Allena?!
-Tego śmiecia? Powinien już dawno zdechnąć!
Zabije go.
Zabije go tu i teraz.
Przyłożył różdżkę do jego gardła i spojrzał w miedziane oczy mężczyzny, które nie były w żadnym stopniu tak piękne, jak oczy Allena.
Chłopak poczuł, jak ktoś łapie go za nadgarstek. Odwrócił wzrok od mężczyzny i spojrzał na Allena. Posiniaczonego i pokaleczonego Allena.
-Nie rób tego - powiedział. - Nie jesteś taki, Nat.
Nathaniel spuścił wzrok, westchnął i spojrzał na mężczyznę.
-Wyczyszczę mu pamięć. Pakuj się. Nie spędzisz tu ani chwili dłużej. A ty - spojrzał na Gary'ego morderczym wzrokiem. -Zapomnisz, że kiedykolwiek miałeś syna. Zapomnisz, że istnieje ktoś taki jak Allen Adkins. Zapomnisz, że tu byłem. Zapomnisz o magii. Dalej będziesz kontynuował swoje marne, nic niewarte pijackie życie.

***

Nathaniel uśmiechnął się do Allena i otworzył drzwi swojego domu. Widząc pytające spojrzenie matki podszedł do niej i wyjaśnił jej wszystko. Ona pokiwała głową, podeszła do Allena i uśmiechnęła się miło.
-Miło cię poznać, Allen - wyciągnęła do niego rękę. - Możesz zostać tak długo, jak zechcesz. Nathaniel zaraz znajdzie ci jakiś pokój. Mamy ich tyle, że spokojnie się pomieścimy.
Allen uśmiechnął się do kobiety, podziękował jej i poszedł za Nathanielem, który przydzielił mu spory, czysty pokój z dużym łóżkiem. Następnie oprowadził go, pokazując najważniejsze miejsca w domu, takie jak na przykład łazienka. Powiedział mu, że ma się nie krępować i robić, na co tylko ma ochotę.
-Jutro możemy pójść do ogrodu - powiedział, gdy już wrócili do pokoju Allena. - Jest ogromny i piękny, a do tego połączony z lasem, więc czasami przychodzą do nas jakieś stworzonka...
Nastała chwila ciszy, Nathaniel spojrzał na przyjaciela, domyślając się, co go trapi.
-Dużo się o nas nasłuchałeś, co? Nie martw się, nie będą się nad tobą znęcać... dopóki nie dowiedzą się, jakiej jesteś krwi. Tak, Allen. Domyśliłem się, kiedy zobaczyłem przerażenie twojego... Gary'ego. Był tak przerażony, gdy widział magię... Po prostu nic im nie mów, dobrze? Jeśli o mnie chodzi... nie interesuje mnie, jakiej jesteś krwi.
Wziął jego rękę w swoją i spojrzał przyjacielowi w oczy, uśmiechając się delikatnie. Dał mu całusa w czoło i wstał.
-Pewnie jesteś zmęczony. Gdybyś czegoś potrzebował obok jest pokój Serge'a, a następny jest mój. Dobranoc, Allen - uśmiechnął się i wyszedł.
Kiedy wszedł do pokoju zmienił koszulkę z długim rękawem na swój bezrękawnik i spojrzał na znak na ręce. Jeśli Allen ma tu mieszkać, Nat musi przyzwyczaić się do noszenia długich rękawów.
-Kochanie - usłyszał. Odwrócił głowę w stronę nadchodzącej matki. -Powiedz mi, czy Allen...
-Nie, mamo.
-Dobrze. Powiem reszcie, że mają z nim o tym nie rozmawiać.
Odeszła, a wtedy Nathaniel położył się i śnił swoje sny.

<Al? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz