Bezczelny.
-Susan - zaczął. -Ja... chciałbym z tobą porozmawiać.
Zacisnęła dłoń w pięść i zamknęła oczy. Zaraz go uderzy.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego wściekle.
-Przepraszam, nie mam ochoty teraz z nikim rozmawiać. A w szczególności z tobą.
O kurwa.
Naprawdę powiedziała to na głos?
Najwyraźniej. Serge wyglądał, jakby ktoś z całej siły uderzył go w twarz. Dlaczego tak bardzo zraniły go te słowa? Przecież to nie o nią mu chodziło.
A może...
Nie. Przecież wyraźnie chodziło mu o Lucianę.
-Przepraszam - powiedziała przez łzy i minęła go.
Zamknęła się w łazience i przesiedziała tam resztę dnia. Nie miała ochoty patrzeć na Serge'a, Lucianę, na nikogo.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i zdała sobie sprawę z tego, że nawet na swoją okropną gębę nie ma ochoty patrzeć.
Nie wiedzieć czemu uderzyła w lustro, a kawałki szkła wbiły jej się w dłoń. Syknęła głośno i skuliła się.
Dlaczego ona to zrobiła?!
Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek reagowała w ten sposób, choćby nie wiadomo co się działo.
Musiała iść do skrzydła szpitalnego.
Ale jak się z tego wytłumaczy?
Wyszła na korytarz i wpadła na kogoś. Zobaczyła, że to Luciana.
-Susan? Co ci się stało? - zapytała, patrząc na jej dłoń.
-Uderzyłam w lustro...
-Czemu?!
-Nie wiem! - wrzasnęła na nią, a w jej oczach przez moment widoczny był morderczy błysk. -Ja... przepraszam... Nie wiem co się ze mną dzieje...
Zacisnęła dłoń w pięść, zapominając o wbitym w nią szkle i jęknęła głośno.
<Luciana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz