niedziela, 15 lipca 2018

Od Luciany do Jisoo

Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?
Najpierw zaspała, później okazało się, że jednemu z używanych przez nią kosmetyków, minął termin ważności, na śniadaniu ubrudziła swoją spódnicę, przez co musiała pójść, się przebrać, a w dodatku zapomniała notatek na lekcje Eliksirów, przez co została obdarowana Trollem i wyśmianiem przez całą klasę.
Miała ochotę wybuchnąć, wydłubać oczy, każdej napotkanej osobie. Torturować powoli i bezlitośnie. Wszystko, byleby zapomnieć o swojej dzisiejszej porażce.
Gdyby tego brakowało, jeszcze dzisiaj miała lekcje Scorpalorii. Po kij zajęcia z latania na miotle, jeśli nawet nie była w drużynie?! Nie rozumiała tego. Może udałoby się jej w jakiś sposób z tego wymigać.
- Hej.
Odwróciła głowę za siebie, żeby spotkać się z brązowymi oczami i czerwoną grzywkę. Jej oczy błysnęły z uznaniem.
- Hej Al~! Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia! - zaćwierkała radośnie.
Allen podniósł brwi. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział Lucianę tak szczęśliwą. Chwila... Czy ona w ogóle kiedykolwiek, była AŻ tak szczęśliwa?
- Słucham?
- Mam teraz lekcje Scorpalorii, nie chciałbyś się zamienić i pójść na nią za mnie? Proszę?
Twarz chłopaka momentalnie stała się rozbawiona.
- Luciana, ty wiesz, że to niemożliwe, prawda?
Policzki dziewczyny pokryły się rumieńcem. Tak, wiedziała o tym, ale warto było spróbować. A na kim innym miała to zrobić jak nie na jednym z największych idiotów w całej szkole? Miała nadzieje, że się na to złapie i zrobi to dla niej w podskokach. Miałaby później problem u nauczyciela, ale to było lepsze niż wejście na miotłę.
- Racja - powiedziała ostrym tonem. Ten dzień miał być dla niej koszmarny, więc ona będzie koszmarna dla niego.
Jej towarzysz się wzdrygnął.
- To... do zobaczenia później? - zapytał niepewnie.
Przeszyła go swoimi brązowymi tęczówkami, minęła go, uderzając mocno w ramię, wyszeptała ciche:
- Spłoń w Piekle.
Po czym zniknęła mu z oczu. Nie miała zamiaru się z nikim dzisiaj użerać.

***

Po zbyt krótkiej, przynajmniej dla niej, przerwie, nastąpił dzwon, który nie symbolizował nic innego, jak kolejną lekcję. Zacisnęła mocno pięści, nie przejmując się tym, że wbija paznokcie w swoją dłoń. Oh, dlaczego musiała mieć tę lekcję?! Wolała dodatkową godzinę Eliksirów i znosić kolejne szykanowanie, niż latać. Niestety, los nie był dzisiaj po jej stronie i nauczyciel nie miał żadnego nieszczęśliwego wypadku, który mógłby go usprawiedliwić, żeby nie prowadzić dzisiaj zajęć.
Wraz z resztą udała się na boisko do Scorpalorii. Ze znudzeniem obserwowała pobliskie tereny. To może wydać się dziwne, ale niby była tu już tyle razy, a za każdym kolejnym wydawało jej się, że dostrzega szczegóły, których wcześniej nie zauważyła.
- Luciana, podejdź i odbierz swoją miotłę.
Spojrzała na nauczyciela, który tylko patrzył na nią wyczekująco. Westchnęła męczeńsko, podeszła do mężczyzny i odebrała to, czego nie chciała już więcej widzieć na oczy. Wróciła do innych osób, zaciskając drewno tak mocno w swojej dłoni, że zrobiła się cała biała od wewnątrz. Nie wsiadłaby na nią. Nie ma mowy.
Dlatego też, gdy reszta osób była już w powietrzu, zrobiła o to nauczycielowi okropną awanturę. Wiedziała, że on sam jest do tego przyzwyczajony, ponieważ robiła ją na każdej lekcji, z której nie udało jej się wyrwać. Tym razem się nie podda, musi wygrać tę kłótnię.
- Luciano - powiedział w końcu - Daruj tego sobie i mi. Przynajmniej zrób jedno okrążenie wokół boiska.
Tylko jedno? W porządku, to nie brzmiało wcale tak źle, biorąc pod uwagę, że reszta miała zrobić tych okrążeń aż dziesięć.
- W porządku. Zrobię tylko jedno okrążenie - zrobiła nacisk na słowo "tylko".
- Dobrze, jednak, żeby nie było, dam ci za to Zadowalający, nie licz na więcej. No, chyba że zdecydujesz się na więcej kółeczek.
Czy to był szantaż? Przygryzła wargę tak mocno, że mogła poczuć metaliczny posmak krwi w ustach. Na pewno nie dostanie za latanie na miotle Zadowalającego. Co to, to nie! Miała swoją godność. Nawet jeśli miałaby się ośmieszyć swoim sposobem latania lub zabić, to zrobiłaby wszystko, byle tylko otrzymać przynajmniej Powyżej Oczekiwań.
Położyła swoją miotłę na ziemi i podniosła nad nią dłoń.
- Do mnie - wymruczała.
Na szczęście, ta posłuchała ją za pierwszym razem, wznosząc się w powietrze. Fakt mogłaby na nią wsiąść, bez używania jej lewitacji, ale tak było dla niej łatwiej. Powoli usiadła, mocno zaciskając ręce na rączce. Teraz tylko wystarczyło się odbić i mogła polecieć, hen daleko. Problem w tym, że nie chciała. Nie miała lęku wysokości, ale latając na czymś tak niestabilnym, jak to, ją przerażało. Jak niedawno skończył Nathaniel?! Nie chciała być na jego miejscu. Czując coraz większą panikę w sercu i zniecierpliwione spojrzenie nauczyciela, połknęła głośno ślinę. W nagłym przypływie odwagi odbiła stopy od ziemi i poczuła, jak unosi się nad ziemią.
" - Tylko nie patrz w dół, tylko nie patrz w dół" - uspokajała się.
Jeśli nie spojrzy w dół, wszystko będzie w porządku.
Powoli, bez pośpiechu, zrobiła wymaganą ilość okrążeń. Gdy w końcu wylądowała, stanęła na ziemi drżącymi nogami, chociaż nie tylko one były jak galaretka-całe jej ciało się trzęsło.
- Było aż tak źle? - mężczyzna zapytał monotonnie.
On. Chyba. Sobie. Z. Niej. Kpił.
- BYŁO OKROPNIE! - wrzasnęła, zaskakując wszystkich wokół.
Zarumieniła się z powodu niepotrzebnej uwagi i zrobiła to, co nakazał jej instynkt.
Uciekła.
<Jisoo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz