Co mogło się stać temu ptaszysku?
Nathaniel spojrzał na Allena i zobaczył łzy na jego policzkach. Musiał być naprawdę przywiązany do swojego zwierzaka.
Chłopak zaczął przyciągać ciekawskie spojrzenia. Nat chwycił młodszego za ramię i zaprowadził go do całkiem pustego, bocznego korytarza. Postawił go przed sobą i położył dłonie na jego ramionach.
-Al, spójrz na mnie - powiedział łagodnie.
Chłopak podniósł głowę. Łzy spływały po jego policzkach, a jego śliczne, miedziane oczy zaczerwieniły się.
-Znajdziemy go - powiedział, przenosząc dłonie z ramion chłopca na jego policzki, otarł jego łzy kciukami. Patrzył łagodnie w jego oczy, uśmiechnął się delikatnie. - Obiecuję.
Allen kiwnął głową i uśmiechnął się, po czym wraz z Nathanielem ruszyli na poszukiwania Gugu. Starszy chłopak co jakiś czas zatrzymywał się i pytał innych uczniów, czy nie widzieli dziwnie ubranego gołębia, jednak zawsze spotykał się z przeczącą odpowiedzią.
-Hej, Susan, Luciana - podszedł do dziewczyn, które akurat przechodziły obok nich. Zatrzymały się i spojrzały na niego. -Nie widziałyście gdzieś gołębia Allena?
-Przykro mi, ale nie - odpowiedziała rudowłosa, po czym spojrzała na koleżankę, która tylko pokręciła głową.
-Hej, Serge, dobrze, że jesteś. Może ty widziałeś gdzieś Gugu?
Serge popatrzył na swojego brata, po czym przeniósł wzrok na Allena. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Um, nie, przykro mi. Ostatnio widziałem go wtedy, kiedy nafajdał mi na ramię.
-W porządku, dzięki... - odpowiedział Allen.
-Ale poszukam go - powiedział nagle.
-Wszyscy będziemy go szukać - powiedziała Susan.
Allen uśmiechnął się delikatnie i, o dziwo, nawet Serge odwzajemnił uśmiech. Chłopiec z Foxmunditi wydawał się zaskoczony, czym Nathaniel nie był w ogóle zdziwiony. Później, ku zdziwieniu absolutnie wszystkich Serge położył dłoń na ramieniu Adkinsa i spojrzał mu w oczy z determinacją.
-Znajdziemy go.
***
To nie mogła być prawda.
Nathaniel widział to z daleka i miał nadzieję, że Allen tego nie zobaczy.
Z jednej z pochodni na ścianie zwisał długi sznurek, a na końcu sznurka wisiał Gugu, poszarpany i obdarty ze swoich ubranek.
Nat podbiegł do gołębia, szybko i sprawnie rozwiązał supeł i wziął zwierzaka na ręce. Odetchnął, gdy okazało się, że ptak nadal żyje. Zaczął się zastanawiać, który skurwysyn odważył się to zrobić. Odwrócił się do przerażonego Allena, pogłaskał Gugu po małej główce, a ten zagruchał cichutko. Młodszy chłopiec podniósł z ziemi jego potargane ubranko i ścisnął je w dłoni.
-Pomożemy mu. Chodź - powiedział Nathaniel i skierował się w stronę lochów.
***
Stan ptaka był opłakany i Nathaniel obawiał się, że Gugu nie przeżyje następnej godziny. Najpierw obmył go delikatnie z czerwonej cieczy, by odnaleźć jego rany, a następnie potraktował go swoimi kroplami, by się zespoiły. Później położył go na kolanach Allena.
-Trzeba czekać.
Minęło pół godziny, a stan gołębia nie poprawił się ani trochę. Nathaniel widział wyraz twarzy Allena i czuł, jakby ktoś ściskał jego serce w dłoni i usiłował je wyrwać.
Gołąb zagruchał cicho i poruszył łebkiem. Nat wiedział, że jego czas się kończył. W końcu gołąb przestał się ruszać, jedynie jego klatka piersiowa podnosiła się nieregularnie.
Allen zapłakał cicho, a pojedyncza łza spadła na łepek Gugu. Nathaniel wstał i przytulił mocno Liska, poczuł, jak tamten mocno go obejmuje. Wsunął palce jednej dłoni w jego włosy i dotknął ustami jego czoła.
Nie wiedział, co nim kierowało, ale wiedział, że tak trzeba.
-Nie - powiedział w końcu. Allen spojrzał na niego pytająco. - Nie pozwolę mu umrzeć. Nie pozwolę ci umrzeć, skurwielu, słyszysz?! - spojrzał na gołębia z wściekłością oczach.
Oderwał się od Allena i wziął mały kociołek, a następnie szybko zaczął zbierać odpowiednie składniki.
-Allen, choćby nie wiem co, nie waż się nikomu mówić o tym, co się zaraz wydarzy, rozumiesz? - spojrzał na niego śmiertelnie poważnym wzrokiem i kontynuował pracę, nie czekając na odpowiedź.
Działał szybko, dodawał składniki jeden po drugim, a wywar stopniowo zmieniał kolor. Nathaniel dosypywał do niego dziwne zioła, szepcząc coś, najprawdopodobniej jakieś zaklęcia. Wrzucał płatki kwiatów, łuski, zioła, wlewał inne eliksiry. W końcu wziął do ręki dużą chochlę i nabrał do niej wywaru, a następnie podał Gugu.
Gołąb od razu poczuł się lepiej, jego oddech stał się regularny. Nathaniel odetchnął i opadł na krzesło, podczas gdy Allen z uśmiechem patrzył na swojego pupila.
Nat uśmiechnął się delikatnie i wyjął z kieszeni podarte ubranko Gugu, a później swoją różdżkę.
-Reparo - szepnął, naprawiając je.
Kilka minut później ubranko było już całe.
Nathaniel pozbył się reszty wywaru, by nikt nie dowiedział się, co tu zaszło.
-Lepiej go stąd zabierz i idź do swojego dormitorium. Ja muszę coś jeszcze załatwić.
Kilka dni później Allen dowiedział się, że trzy osoby z którymi nie miał zbyt dobrych stosunków, z niewiadomych przyczyn znalazły się w skrzydle szpitalnym, a jeden z nich miał na szyi mocno zaciśnięty sznurek.
Sznurek, którym związany był kiedyś Gugu.
<Al?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz