Długo czekał na tę chwilę.
Tyle razy wpatrywał się w tył jej głowy, gdy siedziała przed nim w wielkiej sali. Tyle razy ukrywał swoje rumieńce, by nikt ich nie zauważył. Tyle razy ćwiczył wyznanie, stojąc przed lustrem i za każdym razem wzdychał i ganił siebie za to, że nie miał odwagi tego robić.
Uczucie było tak silne i tak dziwne, że nie powiedział o nim nikomu. Nawet bratu, który i tak domyślał się, co się dzieje z jego kochanym młodszym braciszkiem.
Pamiętał, jak się do niego uśmiechała i odpowiadała na wszystkie jego pytania, choćby nie wiem jak głupie były. Pamiętał urocze rumieńce na jej policzkach, które tak bardzo starała się ukryć, ale nigdy jej nie wychodziło. Pamiętał, jak reagowała na jego spojrzenia i uśmiechy. Zawsze potrafiła go rozbawić i poprawić mu humor.
Doskonale pamiętał, jak pocieszała go przed jego wizytami u brata, gdy ten miał wypadek podczas meczu Scorpalorii. Przychodziła tam z nim i często siedziała obok niego i jego nieprzytomnego brata. Wcześniej zawsze wsuwała palce w jego włosy i patrzyła mu prosto w oczy, mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
Wziął głęboki oddech. W końcu przyszedł czas, by przezwyciężyć strach i powiedzieć jej, co tak naprawdę czuje. Musiała to odwzajemniać, widział to w jej gestach, w jej spojrzeniu!
Zszedł po schodach i zobaczył kobiecą sylwetkę na dole. Przyszła!
Podszedł do niej i już miał otworzyć usta, by coś powiedzieć, jednak dziewczyna mu przerwała:
-Hej, wiem, po co mnie tutaj wezwałeś i nie mam ci tego za złe, ale... Nie lubię cię w ten sposób. Ugh, w ogóle cię nie znam! Rozumiem, poznanie się to nie żaden problem, ale naprawdę nie jestem zainteresowana. Przepraszam.
-Luciana? - zapytał zaskoczony.
-Um... no tak. Przyszłam, bo poprosiłeś o to w liściku.
Niemożliwe, przecież ta wiadomość miała trafić do...
A co, jeśli podłożyła kartkę koleżance, ponieważ nic do niego nie czuła? Czy ta mała, słodka istotka naprawdę byłaby do tego zdolna?
Ale co z tymi wszystkimi spojrzeniami i...
Kurwa!
Usiadł na schodkach i opuścił głowę.
-Rozumiem - powiedział cicho. Nie chciał wyjawiać Lucianie prawdy, nie chciał przyznać się do porażki. -Nic się nie stało - uśmiechnął się smutno. -Kompletnie nic...- powiedział, po czym wstał i ruszył w górę schodów, po drodze wyrzucając białą różę.
<Luciana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz