niedziela, 1 lipca 2018

Od Allena do Nathaniela

Nadal był roztrzęsiony.
Nie obchodziło go, że minęło już parę dni.
Naprawdę nie mógł nic poradzić na strach, który osiadł na jego sercu w momencie, w którym zobaczył swojego przyjaciela w tak opłakanym stanie.
Myślał, że go straci. Nawet pogodził się z tą myślą, ale łzy były silniejsze. Przeżyli razem sześć wspaniałych lat i nagle wszystko miało się skończyć przez taki tragiczny wypadek. Dlaczego ta szkoła zsyła na niego same nieszczęścia?!
Chociaż nie.
Dzięki niej poznał Nathaniela, który był pierwszą osobą od dawna, która wydawała się o niego dbać. To nie mogło być klasyfikowane jego nieszczęście.
Tylko czy jedno radosne wydarzenia mogło zrekompensować tyle złych?
- Czy ja proszę o dużo, Gu? - zapytał tego samego wieczoru, kiedy go znalazł. - Chcę po prostu znaleźć przyjaciół, a większość osób wydaje się mnie nienawidzić i sprawiać mi same przykrości...
Gołąb potarł swoją główkę o jego policzek i delikatnie zagruchał.
- Tak, wiem. Ty mnie kochasz - zachichotał cicho, pocierając jego łebek.
Po chwili jego wesołość wyparowała.
- Ale gdybym cię dzisiaj stracił, to nie miałbym już nikogo, kto by to robił...
Zagruchał ponownie, próbując zwrócić na siebie uwagę chłopaka, ale ten zamknął umysł, myśląc, co by było, gdyby Nathaniel nie uratowałby jego towarzysza. Wiedział, że nie powinien się nad tym zastanawiać, bo tak się nie stało, a przez to tylko bardziej pogrąża się w smutku, jednak nie potrafił przestać.
Jego autodestrukcyjne rozważanie przerwał Gugu, który z całej siły dziabnął go w policzek.
- Au! - syknął, pocierając twarz.
Na jego palcach została odrobina krwi.
- Wiesz co? - jęknął cicho, wycierając dłoń w chusteczkę, po czym przyłożył ją do twarzy. - Za co to było?
Wyraz twarzy był jego jedyną odpowiedzią.
- Racja, przepraszam - mruknął. - Znasz mnie, czasem nie potrafię inaczej - skrzywił się.
Wiedział, że go rozumiał.
Zawsze to robił.
I Gu dobrze wiedział, że gdyby umarł...
Allen by tego nie przeżył.

***

Dowiedzenie się, że trójka, która zwykle mu dokuczała, trafiła do skrzydła szpitalnego, była najdziwniejszą informacją, jaką otrzymał tego ranka. Cała szkoła miała tylko ten temat na ustach, rzadko można byłoby usłyszeć od uczniów coś innego.
Przemierzał korytarze, idąc w stronę biblioteki. Jego lekcje się już skończyły, a Nat nie poinformował go o korepetycjach, więc pomyślał, że na razie nie będą kontynuowane.
A propo czarnowłosego, to dzisiaj go nie widział.
Nie zdążył mu podziękować za uratowanie Gugu. Od razu, kiedy drugi wyleczył rany gołębia, wyszedł z lochów, prosto do swojego pokoju. Innej okazji nie miał. Niby widział go na korytarzach, ale wydawał się zajęty, dlatego też nawet go nie zaczepiał, a ten wydawał się nie zauważać jego obecności. Chyba, że robił to specjalnie...
- "Przestań. Nie musisz być takim pesymistą przez cały czas." - skarcił się w myślach.
Wszedł do środka, zerkając, kto oprócz niego, też postanowił odwiedzić w tym momencie czytelnię. Osób było kilka i nikogo jakoś szczególnie nie znał, wyłącznie z widzenia. Podszedł do jednego z regałów, szukając jakichś książek na temat astronomii. Nudziło mu się i chciał sobie coś poczytać. Nie miał ochoty na jakąś fabułę, tylko coś naukowego, więc gwiazdy, planety oraz kosmos wydawał mu się idealnym wyborem. Zwrócił uwagę na jedną z półek, na której stała duża książka na ten temat. Może i widział tylko jej grzbiet, ale w jego myślach, wiedział, że ta książka jest już jego. Stanął na palcach, żeby ją dosięgnąć, ale jedyne co zrobił, to musnął ją koniuszkami palców. Zmarszczył brwi, przybliżając się bliżej regału. Mógł poczuć, jak drewno wbija się w jego klatkę piersiową, wywołując przy tym niemały ból. Pogodził się z faktem, że jutro będzie tam cały posiniaczony, nie poddając się ze wzięciem książki. Nagle, w jego polu widzenia pojawiła się inna dłoń, która z łatwością sięgnęła po "JEGO" książkę. Odprowadzał rękę wzrokiem, aż w końcu spotkał się z jej właścicielem.
Obok niego stał Bloodshed, który podał mu lekturę.
- Zgaduję, że to ją chciałeś.
Odsunął się od regału, biorąc ją w swoje ręce.
- Tak, dziękuję - uśmiechnął się delikatnie.
- Nie pojawiałeś się ostatnio na korepetycjach.
Uśmiech Allena upadł.
- Czyli jednak je mamy?!
- Dlaczego niby miałoby ich nie być? - podniósł brew.
- Tydzień temu leżałeś w szpitalu, a gdy z niego wyszedłeś, nic nie wspominałeś, więc pomyślałem, że robimy przerwę - podrapał się nerwowo po karku.
- Nie wspominałem? Byłem pewien, że to zrobiłem - mruknął. - Cóż, nie wiem, po co mielibyśmy robić przerwę, jeśli przeprowadziliśmy je tylko dwa razy.
- Też fakt... - przyznał.
- Mamy jeszcze trochę czasu, więc jeśli chcesz-
- Jasne! - nie pozwolił mu dokończyć - Pójdę tylko po podręcznik do mojego pokoju i spotkamy się obok lochów, ok?
Drugi chłopak przewrócił oczami, choć na jego ustach widniał lekki uśmieszek.
- W porządku. Pośpiesz się.
Nastolatek skinął głową, wybiegając z pomieszczenia.
Już kilka chwil później był w środku i odłożył książkę na swój stolik nocny. Zerknął na klatkę, widząc, że Gugu śpi w środku. Na razie gołąb spędzał czas w zamknięciu, nie mając zbytniej ochoty gdziekolwiek latać. Al nie mógł mu się dziwić, ponieważ najprawdopodobniej sam bałby się opuścić dom po czymś takim. Podszedł do kufra, wyciągając ze środka podręcznik do eliksirów. Nie miał dzisiaj tej lekcji, więc nie miał go w swojej torbie. Stwierdzając, że nie chce jej ze sobą tachać, schował ją do kufra, a podręcznik przytulił do piersi. Miał zamiar wyjść z pokoju, gdy usłyszał za sobą głośne gruchanie. Odwrócił głowę, widząc Gugu stojącego na jego łóżku i trzymającego w dziobie...
O.
- Jesteś pewien? - zapytał.
Bardzo głośne gruchnięcie.
- Mam nadzieję, że masz racje - westchnął, wyciągając "to" z jego dzioba i chowając w kieszeni peleryny. - Dziękuję za przypomnienie, widzimy się później - pogłaskał go po głowie i opuścił pokój.
Tym razem nie został powstrzymany. W ciągu trzech minut znalazł się w lochach.
- W końcu jesteś - odparł Nat, gdy osiemnastolatek wszedł do sali.
- Ta, przepraszam, że zajęło mi to trochę czasu.
- Nie szkodzi - stwierdził. - Ale nie przedłużajmy, dzisiaj zro-
- Uhh, mogę jeszcze zająć chwilę?
- O co chodzi? - westchnął.
- Chciałem ci podziękować za to, że pomogłeś Gugu. Gdyby nie ty, to on... Nieważne, naprawdę dziękuję.
- To nic takiego...
- Dla ciebie może i nie, ale dla mnie... - wyciągnął "to" z kieszeni i wcisnął mu w dłonie.
- Co-?
- To dla ciebie - oznajmił nieśmiało, odwracając wzrok.
Nathaniel trzymał w rękach materiałową chusteczkę do nosa. Pierwsza połowa po przekątnej była koloru białego, a druga czarnego. Na białym znajdował się czarny kruk, a na czarnym biały. Z drugiej strony było to samo.
- Wiem, że to nic specjalnego, ale nie wiedziałem, co jeszcze mogę ci dać. To było najlepsze, co potrafiłem wymyślić...

<Nat? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz