No i dobrze.
Nie chciał, żeby chłopak dowiedział się, co takiego robią teraz Bloodshedowie.
Jego ręce drżały, gdy brał do ręki różdżkę. Spojrzał na matkę, która najwyraźniej była tak samo zaniepokojona jak i on. Przeniósł wzrok na brata, który wydawał się być jeszcze bardziej zestresowany niż on.
Nathaniel wziął głęboki oddech i wziął garść proszku fiuu, zamknął oczy, po czym wypowiedział adres i rzucił proszkiem. Poczuł łaskoczące go płomienie, a gdy otworzył oczy był już w zupełnie innym miejscu.
Zobaczył uprzątnięty, skromny salon. Powoli wyszedł z kominka i strzepał z siebie kurz, po czym rozejrzał się. Pomieszczenie było puste, więc chłopak musiał iść dalej.
Sprawdził kuchnię i łazienkę, jednak tam również nikogo nie było.
Czyżby spodziewał się wizyty?
Zostało jeszcze jedno miejsce - sypialnia.
Nathaniel nacisnął klamkę i powoli otworzył drzwi. Wszedł do środka i kątem oka zobaczył kulącą się pod ścianą ludzką postać. Zwrócił ku niej lodowate spojrzenie swych szarych oczu i wyjął różdżkę spod płaszcza.
-Proszę, nie... - usłyszał tylko, zanim wypowiedział te dwa słowa.
-Avada Kedavra.
***
Gdy wrócił do domu pierwszym co zrobił było sprawdzenie, w jakim stanie jest Serge. Blondyn siedział skulony na swoim łóżku, trzymając się za głowę, a po jego policzkach obficie spływały łzy. Brat spojrzał na niego, wziął kilka głębokich, łapczywych wdechów.
-Co my zrobiliśmy... - wyjęczał, po czym znów zaniósł się szlochem. -Co my zrobiliśmy, Nat?!
Nathaniel wyszedł z pokoju brata, nie mogąc tego dłużej znieść. Sam nie czuł się najlepiej, o ile w ogóle można czuć się dobrze po czymś takim.
Nagle zdał sobie sprawę z tego, jak łatwo przyszło mu wykonanie jego zadania. Wypowiedział te dwa słowa, jakby robił to codziennie. Użył zaklęcia niewybaczalnego, jakby to nie było nic złego.
Wyszedł z domu i skierował się w stronę lasu, mając w głowie tylko jedno słowo.
Morderca.
Zabił tego człowieka z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem.
Morderca.
Wiedział, że będzie zabijał dalej i że przyjdzie mu to równie łatwo, co tego dnia.
Morderca.
Wiedział, że już zawsze pozostanie mordercą.
Było już ciemno, gdy znalazł się na polance w środku znajdującego się za domem lasu. Polana była oświetlona niebieskim blaskiem, a księżyc świecił nad głową Nathaniela. Chłopak upadł na kolana, a wtedy poczuł, jak jego policzki stają się mokre.
Usłyszał szelest gdzieś w krzakach, uniósł głowę. Z zarośli wynurzyło się piękne, białe stworzenie i wlepiało w Bloodsheda spojrzenie swoich ogromnych, czarnych ślepi.
Jednorożec.
Nathaniel prychnął i pochylił głowę, zaciskając powieki. Jeszcze tego brakowało, by w takiej chwili nawiedziło go najczystsze stworzenie na świecie.
Poczuł, jak coś dotyka jego policzka.
Allen? - pomyślał, po czym otworzył oczy.
Zobaczył łeb jednorożca, który ścierał łzy z jego policzków. Nathaniel przez chwilę wpatrywał się w stworzenie i czuł, jak wzrasta w nim wściekłość.
-Odejdź! - wrzasnął. -Nie zasługuję na to, byś do mnie podchodził!
Jednorożec nie posłuchał, dalej ścierając łzy z twarzy chłopca.
-Zabiłem! - wrzasnął i odepchnął od siebie łeb stworzenia, które uparcie do niego wracało. -Myślałem, że jeśli zabiję przestępcę, nie będę czuł się tak źle! Zabiłem! - spojrzał zwierzęciu w oczy.
Nagle poczuł ogromny ból w klatce piersiowej, nie był w stanie wziąć oddechu. Jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się stało.
Jednorożec wbił swój róg w jego klatkę piersiową, przebijając ją na wylot.
Teraz oprócz łez Nathaniel czuł ciepłą krew wypływającą z jego ust.
Zastanawiał się, dlaczego zwierzę to zrobiło.
Upadł na ziemię, a jednorożec położył się obok niego. Chłopak widział róg pokryty jego krwią, która skapywała z niego powoli.
Zdał sobie sprawę z tego, co zrobiło to stworzenie.
Ale dlaczego?
Dlaczego postanowił wybaczyć Nathanielowi tak potworną zbrodnię i oczyścić go z wszystkich win?
Nie wiedział.
Poczuł, jak coraz trudniej mu się oddycha.
Po chwili jego klatka piersiowa przestała się poruszać, chłopak przestał oddychać. Jego nieruchome, szare oczy wpatrywały się w rozgwieżdżone niebo.
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz