Dziewczyna siedziała na swoim łóżku, czytając książkę. Tym razem nie był to podręcznik, ale książka fantasy, jedna z tych, które uwielbiała czytać jako małe dziecko.
Westchnęła na myśl o dzieciach, które nie posiadają zdolności magicznych, a bardzo chciałyby spotkać kiedyś smoka czy inne fantastyczne stworzenia. Z czasem ta chęć zanikała i była to jedna z najsmutniejszych rzeczy, jakie Susan kiedykolwiek widziała.
Wzięła głęboki oddech i włożyła w książkę zakładkę, po czym zamknęła ją i odłożyła na półkę. Przyszła pora, by wstać i udać się na lekcje. Spakowała odpowiednie podręczniki do torby, którą zarzuciła sobie na ramię i wyszła z wieży Lumentis. Skierowała się w stronę sali do Astronomii, uśmiechając się do mijającego ją Allena Adkinsa, jednego z uczniów Foxmunditi i najbardziej lubianego przez nią ucznia w szkole. Zapytała go, jak się czuje Gugu, po czym dała ma przyjacielskiego przytulasa, zbywając pytanie o zabandażowaną dłoń machnięciem ręki.
Pomachała mu na pożegnanie, po czym weszła do sali. Pierwszą osobą, jaką zobaczyła, była Luciana. Dziewczyna usiadła obok niej i uśmiechnęła się szeroko.
-Hej - powiedziała.
-Hej - odpowiedziała, jakby chciała zamordować wszystkich wokół.
Okej, pomyślała rudowłosa unosząc brwi i otworzyła swój podręcznik. Lekcja się rozpoczęła i zwykle pilna uczennica w ogóle nie słuchała nauczyciela, zastanawiając się, co mogło się przydarzyć jej koleżance z ławki.
Po lekcji chciała ją o to zapytać, jednak Luciana wystrzeliła z klasy niczym torpeda. Susan czym prędzej ruszyła za nią, jednak nie było jej dane dogonić dziewczyny. Uderzyła w kogoś, a podręczniki wypadły jej z rąk i rozsypały się po podłodze.
Następnym razem będzie wiedziała, że ma włożyć książki do torby nawet wtedy, kiedy następna lekcja ma odbyć się w sali obok.
-Przepraszam - mruknęła cicho, schylając się po książki.
-Tutaj jest jeszcze jedna - usłyszała znajomy głos.
Podniosła się i zobaczyła niebieskie oczy i blond czuprynę Serge'a. Przypomniała sobie ostatnie słowa, jakie do niego skierowała i zrobiło jej się okropnie głupio.
-Dziękuję - powiedziała i odebrała mu książkę, wbijając wzrok w ziemię.
-Co ci się stało w rękę? - zapytał i dotknął delikatnie jej zabandażowanej dłoni.
Na twarz Susan wkradł się rumieniec, czym prędzej odsunęła rękę i schowała ją za plecami.
-Mały wypadek - powiedziała. -Nic wielkiego.
-W porządku.
-Um... Przepraszam za to, co ostatnio powiedziałam. Miałam zły dzień i... przepraszam.
-Nie szkodzi - powiedział, a na jego twarz wstąpił delikatny uśmiech.
Susan, czując, że zaraz znowu przybierze barwę buraka uśmiechnęła się tylko i wyminęła go, rzucając szybkie "do zobaczenia".
W końcu udało jej się znaleźć Lucianę. Opierała się o ścianę, rozmawiając z dwoma nieznanymi rudowłosej dziewczynami i nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Kiedy w końcu odeszły Susan zbliżyła się do niej.
-To przez nie masz taki zły humor?
-Może.
-Wiesz, Luciana... Jeśli coś będzie nie tak, zawsze możesz mi powiedzieć - to mówiąc przytuliła ją delikatnie. Czuła, że właśnie tego potrzebuje dziewczyna.
<Luciana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz