niedziela, 22 lipca 2018

Od Susan i Serge'a do Luciany

Notka od autora: Muahahahaha

Susan patrzyła na Lucianę z lekkim skrępowaniem. Nie wiedziała, czy powinna była w ogóle przychodzić po tym, co się stało.
-Przepraszam - powiedziały jednocześnie.
Spojrzały na siebie z zaskoczeniem, ich oczy rozszerzyły się nieco. Gapiły się na siebie przez chwilę, aż w końcu Susan odchrząknęła, a Luciana zmieniła nieco pozycję.
-Za co mnie przepraszasz? - zapytała.
-Nie powinnam była cię przytulać, nie chciałaś tego - powiedziała, kuląc się nieco.
Zauważyła delikatny uśmiech na twarzy Luciany, która podniosła się powoli i, ku zaskoczeniu rudowłosej, przytuliła ją delikatnie. Susan przez chwilę stała sztywno, jednak kilka sekund później objęła Włoszkę.
-Ja chciałam przeprosić za swoje zachowanie - powiedziała Luciana, patrząc jej w oczy.
Uśmiechnęły się do siebie, po czym Luciana wróciła na swoje miejsce, odsuwając się, by Susan również miała gdzie usiąść i pomagały sobie nawzajem w pracach domowych, często śmiejąc się przy tym z głupich pomyłek czy też z samych siebie, gdy nie mogły dojść do poprawnej odpowiedzi, ponieważ każda książka mówiła co innego.
-No mówię ci, że chodzi o mordownik! - powiedziała Susan.
-Nie, to będzie tojad żółty, ma takie same właściwości.
-To jest ta sama roślina - zaśmiała się rudowłosa.
Luciana przez chwilę patrzyła na ilustracje w książkach, po czym również zaczęła się cicho śmiać.
W końcu uporały się z pracą domową. Poszły odłożyć książki, które pożyczyły i Susan odwróciła się do Luciany z szerokim uśmiechem, chcąc z nią jeszcze porozmawiać, jednak uśmiech zszedł z jej twarzy, gdy zobaczyła coś ponad ramieniem Luciany.
-Może ja już pójdę. Do zobaczenia - powiedziała i odeszła, zanim Włoszka zdążyła odpowiedzieć.

***

Serge wszedł do biblioteki i od razu zaczął rozglądać się za poszukiwaną przez siebie książką. Pomiędzy szafkami zauważył Susan i Lucianę. Zaczął iść w ich stronę. Uśmiechnął się, gdy zobaczył wesołą twarz Susan, jednak uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy tylko go zobaczyła.
Uciekła.
Naprawdę aż tak go nie znosiła?
Westchnął i podszedł do Luciany, zmuszając się do delikatnego uśmiechu. Włoszka również się uśmiechnęła, aż w końcu Serge odchrząknął.
-Um, cześć - powiedział.
-Cześć - odpowiedziała, patrząc na niego.
Chłopak przez chwilę wbijał wzrok w podłogę, po czym zerknął w stronę, w którą poszła Susan. Nadal tam stała, grzebiąc w książkach, najwidoczniej czegoś szukając. Serge wrócił spojrzeniem do Luciany, po czym jęknął cicho.
-Coś się stało? - zapytała.
-Nie, nie...
-Serge... - spojrzała na niego z byka, a on musiał odwrócić wzrok.
Zerknął na nią znowu, aż w końcu nie wytrzymał. Musiał jej to powiedzieć, musiał!
-Wtedy na schodach... nie oczekiwałem ciebie. Czekałem na Susan - wypalił. -Podejrzewam, że wysłała ciebie, bo sama nie chciała się ze mną spotykać, nie chciała powiedzieć mi prosto w twarz, że niczego do mnie nie czuje. Luciana, jak ja mam do niej dotrzeć? Proszę, pomóż mi...
Luciana wbiła wzrok w ziemię, a Serge oparł się o szafkę i obrzucił szperającą w książkach Susan tęsknym spojrzeniem.

<Luciana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz