W końcu.
Allen poczuł mocny rumieniec na twarzy, zbytnio się nim nie przejmując. To nie był jego pierwszy pocałunek, a jednak było w nim coś, czego nigdy wcześniej nie czuł. Zamknął powoli oczy i położył swoje dłonie na jego ramionach, bardziej się do niego przybliżając.
Usta Nathaniela były słodkie. Lubił ten smak. Wręcz go uwielbiał. Wszystko, co należało do Nathaniela, byłoby przez niego uwielbiane. Merlinie, to było cudowne.
Wydał z siebie zaskoczone sapnięcie, kiedy poczuł pod swoimi plecami trawę. Nie przerwał jednak pocałunku, gładząc kciukami dłonie chłopaka. A może raczej powinien powiedzieć SWOJEGO chłopaka. Hormony wewnątrz niego zaczęły buzować i gdyby mógł, zacząłby piszczeć jak dwunastoletnia dziewczynka. Czekał na to tak długo i w końcu to otrzymał. Nie mógł powstrzymać motyli w brzuchu oraz fajerwerków wybuchających pod jego oczami. Naprawdę nie chciał przestawać. Niestety, potrzeba oddychania była zbyt silna.
Oderwali się od siebie i Allen od razu mógł poczuć jego wzrok na sobie. Uśmiechnął się delikatnie, otwierając oczy i wpatrując się w jego tęczówki, które odzwierciedlały szczęście, a co najważniejsze, miłość... Miał nadzieję, że z jego oczu również to było widać, ponieważ czuł zupełnie to samo. Już miał się odrobinę podnieść, żeby skraść kolejny pocałunek, ale wtedy Nat postanowił się odezwać.
- Kocham cię, Allenie Adkinsie.
Zamarł.
Jeśli przed chwilą jego oczy były pełne miłości, to teraz wyrażały tylko szok i niedowierzanie.
Nie... Musiał się przesłyszeć, prawda?
Nathaniel nie powiedział mu, że go kocha, prawda?
To jego mózg stroił sobie z niego jakieś żarty, prawda?
- Al, wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony.
Czerwonowłosy wziął drżący, głęboki oddech.
- Możesz powtórzyć, t-to, co powiedziałeś wcześniej? - poprosił miękko.
Na policzkach Bloodsheda pojawił się rumieniec. Odchrząknął i odwrócił na chwilę wzrok, żeby znowu na niego spojrzeć z ogromną szczerością.
- Powiedziałem, że cię kocham.
To było to.
Tyle wystarczyło.
- Dlaczego płaczesz?! - Nathaniel zaczął panikować, wycierając łzy, które nagle spłynęły mu po policzkach. - Czy powiedziałem coś nie tak?!
To pytanie nie powstrzymało Allena od głośnego szlochania. Podniósł się, odsunął od siebie dłonie Nata i schował twarz w jego szyi, nadal łkając.
Czarnowłosy, nie wiedząc, co może jeszcze zrobić, objął go i zaczął nim kołysać, próbując uspokoić.
Allen czuł się jak dupek, że się rozpłakał, jednak to było silniejsze od niego. Zacisnął swoje dłonie na materiale jego płaszcza. Skupił się na pocieszających słowach oraz na kołysaniu. Zaledwie kilka minut później jedynym dowodem na płacz Adkinsa były czerwone oczy i poplamione od suchych łez policzki. Nat nadal trzymał go w swoich ramionach, opierając swój podbródek o jego głowę.
- W porządku...? - zapytał z wahaniem.
- Teraz już tak - mruknął, odsuwając go od siebie.
Nathaniel złapał jedną dłonią jego podbródek i ponownie spojrzał w jego oczy.
- Co się stało-? Dlaczego-?
Położył mu palec na ustach i krzywo się uśmiechnął.
- P-Przepraszam, że tak zareagowałem... Po prostu byłem w szoku - przyznał ze wstydem.
Kiwnął głową, biorąc dłoń, którą położył na jego twarzy, splątując ją ze swoją.
- Tylko... dlaczego w ten sposób?
Poczuł się zażenowany tym pytaniem. No tak, mógł się spodziewać, że w końcu nadejdzie.
- Po prostu...
Odwrócił głowę, patrząc w jakiś martwy punkt. Nie potrafił mu tego powiedzieć prosto w twarz.
- Nikt nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha...
<Nat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz