Cholera, jak bardzo tego nie chciał.
Stał na peronie ze swoimi przyjaciółmi z pogodnym uśmiechem na twarzy, ale tak naprawdę w środku umierał ze strachu. Może i szkoła nie zawsze dawała mu dobre wspomnienia, ale była ona lepsza niż powrót do domu. Domu, w którym czekał na niego Gary.
- Wszystko w porządku, Al? - zapytała Luciana.
- Dlaczego miałoby nie być?
Dziewczyna tylko skinęła głową, wracając do rozmowy z Susan.
Nie miał zamiaru martwić ich swoimi problemami. Wziął głęboki wdech, przypominając sobie wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy. To niesamowite, jak wiele w jego życiu się zmieniło. Zaledwie pięć miesięcy temu nie miał nikogo, do kogo mógłby się odezwać, nie miał komu zaufać, a teraz? Miał czwórkę wspaniałych przyjaciół, którzy w każdym możliwym momencie mogli dawać mu swoje wsparcie.
Dzień po tym, jak trafił do szpitala Susan, Luciana oraz Serge wpadli go odwiedzić. Dziewczyny były zaniepokojone jego stanem, a Serge zapewne też, ale dobrze to ukrywał. Z nimi przyleciał również Gugu, który po tym wszystkim nie opuszczał go na krok. Nauczyciele byli z lekka zirytowani ciągłą obecnością gołębia na ich lekcjach, ale ani razu nie wyrazili słowa sprzeciwu.
Z rozmyśleń wyrwał go Serge, który stanął naprzeciwko niego. Uścisnął jego rękę i złośliwie się do niego uśmiechnął.
- Będę tęsknił za twoją śliczną buźką, Adkins.
Allen zaśmiał się.
- Ja za twoją też - mrugnął żartobliwie.
Później podeszły do niego Susan oraz Luciana. Obie go wyprzytulały, uważając na jego zranienia. Jego ciało nadal było pełne siniaków, a nadgarstek złamany. Przynajmniej w końcu przypomniał sobie, co zaszło w tej łazience.
- Tak, tak, też będę za wami tęsknić - zachichotał, przytulając obie w tym samym czasie.
Później dziewczyny pożegnały się ze sobą i z Nathanielem, aż w końcu nadszedł czas na dwójkę zakochanych. Prawie się zaśmiał na widok ich pożegnań i szczerze miał ochotę popchnąć jednego z nich tak, żeby ich usta złączyły się w pocałunku. Jednak się powstrzymał, uważając, że nie powinien niczego na nich wymuszać, a jedynie popchnąć sprawy delikatnie do przodu.
Teraz najgorsze dla niego pożegnanie.
Stanął naprzeciwko Nathaniela, który podał mu swoją dłoń i uśmiechnął się do niego. Allen uścisnął jego rękę i odwzajemnił uśmiech.
- Masz pisać listy. Przynajmniej siedem tygodniowo.
- Dziennie! - zaśmiał się.
Miał nadzieję, że będzie miał czas na wysyłanie listów codziennie... Jego "ojciec" często, gdy dowiadywał się, że jego "syn" jest w domu, narzucał mu wiele obowiązków, które jeśli zostały wykonane niedokładnie... Uh, nieważne. Nie teraz.
Nat przytulił go do siebie, a on odwzajemnił uścisk.
- Będę za tobą tęsknił, Lisku.
"Ja za tobą też" - pomyślał, uśmiechając się i wtulając w niego bardziej.
Niestety, każdy uścisk musi się kiedyś skończyć i tym razem było tak samo. Nat odsunął się od niego, dając mu całusa w policzek i patrząc w jego oczy. Al zarumienił się na nagły gest, ale nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się szerzej. Pomachał odchodzącym przyjaciołom i cicho westchnął, gdy został zupełnie sam.
I będzie sam przez całe dwa miesiące.
Wsiadł do swojego pociągu, zajmując jeden z całkowicie pustych przedziałów. Położył swój bagaż na półce nad siedzeniami i zajął miejsce przy oknie. Oparł łokieć o brzeg okna i położył na nim głowę. Kilka minut później pociąg ruszył, a on oglądał widoki zza okna. Z każdym kolejnym kilometrem zaczął coraz bardziej bać się powrotu do domu.
Nie chciał.
***
Na drżących nogach podszedł do drzwi wejściowych swojego domu. Wyglądał tak samo, jak dziesięć miesięcy temu, kiedy go opuszczał. No może farba była bardziej obdarta niż zwykle. Na jego ramieniu siedział Gugu, który patrzył na niego z niepokojem.
- Wszystko w porządku. Będzie dobrze, pewnie śpi - pocieszał się, wkładając klucz do dziurki.
Przekręcił nim, słysząc ciche kliknięcie. Wyjął klucz, chowając go z powrotem do kieszeni. Otworzył powoli drzwi, wchodząc do środka. Zamknął za sobą drzwi na klucz, po czym odwrócił się w stronę salonu.
Wyglądał okropnie.
Na ziemi było pełno puszek i butelek po alkoholu. Gdyby tego było mało, całe mieszkanie śmierdziało alkoholem oraz zgnilizną. Skrzywił się, zdając sobie sprawę, że będzie musiał z samego rana doprowadzić mieszkanie do czystości. Minął na palcach kanapę, na której spał i chrapał Gary, po czym wszedł po schodach na górę. Zatrzymał się obok jednych z drewnianych drzwi, których stan był opłakany. Były obdrapane, a gdzieniegdzie znajdowały się ślady zeschniętej cieczy. Czasem, gdy mężczyzna się wkurzy lubi się znęcać nad jego drzwiami, żeby się dostać do środka jego pokoju. Dlatego też te drzwi również były zamknięte. Po raz kolejny sięgnął po klucz, żeby otworzyć drzwi. Kilka minut później leżał już na swoim łóżku. To było jedyne pomieszczenie w całym domu, w którym zapach był przyjemny i które było posprzątane. Schował twarz w poduszkę, zastanawiając się, jak bardzo złe będą te wakacje.
<Nat? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz