Zatrzymali się i spojrzeli na nią zaskoczeni. Susan spojrzała na pielęgniarkę i westchnęła.
-Nie popchnęła mnie. Ostatnio mam problemy z agresją. Zdenerwowałam się i uderzyłam pięścią w lustro. To nie wina Luciany. Zmyśliła to, żeby mi pomóc.
-Obydwie pójdziecie wytłumaczyć się przed dyrektorem.
-Nie ma takiej potrzeby - usłyszeli.
Do pomieszczeniu wszedł wysoki, starszy mężczyzna z długą, szarą brodą. Susan zaczęła się zastanawiać, czy każdy dyrektor szkoły magicznej wygląda właśnie tak.
-Nie ma problemu do obaw - powiedział. - Zajmiemy się twoim problemem, Susan.
Czy znał imiona wszystkich uczniów tej szkoły?
-Co do ciebie, Luciano... Gratuluję postawy godnej ucznia naszej szkoły. Dbanie o dobro innych to sprawa priorytetowa. Nie dam wam żadnej kary, jest ona zbędna.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie, a później, gdy Susan została już opatrzona, poszły razem na lekcje.
-Przepraszam za to, co powiedziałam w wielkiej sali - powiedziała Susan. -Powinnam się pogodzić z jego decyzją.
Spojrzała na Lucianę i uśmiechnęła się delikatnie, po czym weszły razem do klasy i nawet usiadły obok siebie.
<Luciana? Wybacz, że tak krótko ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz