-Jakie macie hasło do dormitoriów? - zapytał.
-Po co ci...
-Podejrzewam, że nie chcesz pokazywać się innym w takim stanie. Pomyślałem, że może wezmę parę twoich rzeczy, a ty w tym czasie doprowadzisz się tutaj do porządku.
-Dlaczego nie - wzruszył ramionami.
Nathaniel wyjął z szuflady biały ręcznik i rzucił go chłopakowi. Ten od razu skierował się w stronę łazienki, a Bloodshed poszedł do wieży Foxmunditi.
Na jego szczęście wszyscy spali, wykończeni po całonocnej zabawie. Nat bezszelestnie poruszał się po dormitoriach, żałując, że nie zapytał chłopaka, gdzie ten ma swoje łóżko. W końcu jednak je odnalazł. Po czym poznał, że to jego? Po siedzącym na łóżku i gapiącym się na niego Gugu.
-Cześć, ptaszku. Przyszedłem po parę rzeczy dla twojego pana - pogłaskał go po główce, po czym klęknął, by wyjąć kufer spod łóżka.
Wziął wszystkie potrzebne rzeczy, wliczając w to kosmetyczkę chłopaka, no i oczywiście Gugu!
-Jak wam poszło z Lucianą? - zapytał.
-Gruuu!
-Tak, oczywiście - odpowiedział i wyszedł, zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, że w ogóle tam był.
***
Wrócił do swojego pokoju i zapukał do drzwi łazienki. Wolał ich nie otwierać tak nagle, na wypadek, gdyby Allen stwierdził, że ręcznik mu niepotrzebny i biegał na golasa.
Al otworzył drzwi, a wtedy Nathaniel podał mu ubrania i kosmetyczkę.
-Dzięki - powiedział z delikatnym uśmiechem.
-Mogę zobaczyć, jak to robisz? - zapytał starszy z chłopców.
-Co takiego? - zapytał, rumieniąc się.
-Jak nakładasz makijaż. Przecież nie, jak się przebierasz - zaśmiał się i potrząsnął głową, by odgarnąć włosy z twarzy, ale i tak musiał zrobić to dłonią. - Uh... chyba je zetnę... Przynajmniej grzywkę.
-Jak wolisz.
-I tak byłbym seksi - powiedział poważnie i nastała chwila ciszy, po czym Nathaniel zamknął oczy i zaśmiał się.
Pomyślał, że już nie musi traktować Allena jako kogoś "z zewnątrz". Przez tę parę miesięcy chłopak stał się naprawdę bliski jego sercu.
Może trochę zbyt bliski.
Kiedy już Allen się przebrał otworzył drzwi na oścież, co Nathaniel potraktował jako zaproszenie. Stanął w progu i oparł się o framugę, skrzyżował ręce na piersi. Patrzył, jak przyjaciel zakrywał blizny makijażem i traktuje oczy eyelinerem.
Nathaniel musiał przyznać, że ma seksownego przyjaciela.
Zamrugał kilkukrotnie.
Co proszę?
Westchnął cicho, zastanawiając się, czy to się kiedykolwiek skończy. Przeczesał włosy palcami i wrócił spojrzeniem do Allena, który najwyraźniej był już gotowy.
-Muszę to odnieść.
-Odniesiesz, jak wrócimy.
-A gdzie idziemy? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony.
-Na randkę twojego życia - odpowiedział, odwracając się do niego tyłem.
Miał zaskakująco dobry humor.
***
Trzymał go w niepewności do ostatniej chwili.
Znajdowali się teraz na kwiecistej łące. Nathaniel usiadł na trawie i spojrzał na Allena. Mieli czas do kolacji, więc całkiem sporo.
Chłopak zajął miejsce obok niego i spojrzał przed siebie. Miejsce było naprawdę piękne, wypełnione wieloma roślinami, których nie dało się odnaleźć w świecie mugoli.
Dużo rozmawiali i równie dużo się śmiali. Nathaniel stwierdził, że to z pewnością jeden z najlepszych dni w jego życiu.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a kiedy już prawie skryło się za horyzontem Nathaniel przytknął palec do ust, nakazując towarzyszowi ciszę. Opuścił dłoń i spojrzał przed siebie.
Na łące zaczęły pojawiać się jednorożce, wyłaniając się z lasu jeden po drugim. Czarnowłosy chłopak patrzył na nie z zachwytem, jak poruszają się pełne gracji. Jego oczy lśniły, jak u małego dziecka, które właśnie dostało wymarzony prezent - jak zawsze, gdy patrzył na jakiekolwiek stworzenie.
Nagle jedno ze zwierząt podeszło do nich i stanęło kilka metrów przed chłopcami. Popatrzyło to na jednego, to na drugiego, po czym zbliżyło się do Allena i szturchnęło go pyskiem w ramię.
-Śmiało, pogłaszcz go - powiedział Nathaniel z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Allen zrobił to, a w jego oczach pojawił się radosny promyk. Nat uśmiechnął się jeszcze szerzej i objął nogi ramionami.
-Dlaczego do mnie podszedł? - zapytał chłopiec o cudownych oczach.
-Bo masz czyste serce - powiedział Nathaniel. -Zbliżają się tylko do takich ludzi.
Jednorożec ponownie szturchnął Allena, tym razem w twarz. Chłopak zaśmiał się i pogłaskał zwierzę po ogromnym, białym łbie. Koń potrząsnął głową i spojrzał na Nathaniela, po czym fuknął i odszedł, a chłopak odprowadził go tęsknym spojrzeniem.
Tylko ludzie o czystym sercu będą mieli szansę na bliski kontakt z tymi stworzeniami.
Czuł na sobie wzrok Allena. Westchnął cicho i już miał się podnieść, gdy nagle obydwaj usłyszeli dziwny odgłos. Nathaniel szybko sięgnął za siebie i chwycił intruza za kark. Spojrzał na niego i zobaczył, że to...
Niuchacz.
Małe, czarne zwierzątko z ryjkiem, nieco podobne do kreta.
-Szukasz błyskotek, co? Nie mamy nic poza kolczykami Allena, przykro mi - powiedział i posadził sobie zwierzątko na kolanach, pogłaskał je z uśmiechem na twarzy.
Odstawił zwierzątko na bok i podniósł się, wyciągnął dłoń do Allena.
-Chodźmy, bo się spóźnimy. Może dzisiaj usiądziemy razem? Ty, ja, Serge, Luciana i Susan?
-Czemu nie.
***
Jak powiedzieli, tak zrobili. I tak każdy siedział, jak mu było wygodnie, więc nie było problemem, aby pięć osób z pięciu różnych domów usiadło razem. Czas spędzili bardzo miło, na rozmowach i śmianiu się.
Nathaniel zaśmiał się i spojrzał na Allena.
Tak bardzo nie chciał, aby ten rok szkolny się skończył.
<Al? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz