Po prostu czuł potrzebę dania czegoś chłopakowi w podzięce, a jako że potrafił szyć, to postanowił zrobić coś własnoręcznie. Długo się zastanawiał co mu uszyć. Nie chciał robić mu żadnych ubrań, ponieważ byłoby to zbyt czasochłonne. Wolał coś drobiazgowego, coś, co miałby na pamiątkę. Pomyślał więc o chusteczce. Nie była aż taka trudna do zrobienia i wydawała mu się najlepszą opcją. Co prawda, trochę zajęło mu myślenie, jak powinna wyglądać, więc ostatecznie zrobił ją w barwach jego domu i dodał dwa kruki dla efektu. Wiedział, że kruki nie są jakoś super urodziwie zrobione i każdy z nich wyglądał inaczej. Kolejną rażącą różnicą było to, że chustka miała kolor biało czarny, a nie srebrno czarny. Niestety, nie posiadał srebrnych nici, a sam nie miał skąd ich zrobić. Gdy już ją wykonał, schował ją pod poduszkę, uznając, że jednak mu tego nie da. Gugu miał inny pomysł i był mu wdzięczny, ponieważ chustka spodobała się Nathanielowi. Nawet nie zwrócił uwagi na krzywe ptaki ani na pomyłkę z kolorem!
Naprawdę się cieszył, że przypadła mu do gustu.
***
Zdziwił się, gdy dowiedział się, że będzie dzisiaj robić Eliksir Miłosny. Słyszał o nim dużo nie tylko na lekcji, ale również od innych uczniów. Każdy miał inne zdanie na jego temat. Niektórzy uważali, że jest zły, a jeszcze inni, że nie mieliby nic przeciwko użyciu go na innej osobie. Sam nie był pewny, jak wyglądała prawda.
Amortencja była jednym z eliksirów, które miał na liście: "Na pewno nigdy nie użyję".
No bo po co zmuszać kogoś do miłości?
W czasie pogawędki z drugim chłopakiem ten czasem mówił mu krok po kroku, jak wykonać napój. Allen robił wszystko, co powiedział, starając się niczego nie zniszczyć.
Nie chciał, żeby skończyło się tak jak ostatnim razem.
Posiekał ostatni składnik i wrzucił go do kotła.
- Skończyłem. Ale jak się dowiemy, czy zadziałał?
Gdzieś przeczytał, że wystarczyło powąchać eliksir. Jego zapach dla każdego był indywidualny, czuli to, co najbardziej ich pociąga. Myślał więc, że to zrobi starszy chłopak.
Dlatego też był zaskoczony, kiedy oznajmił, że go wypije.
- A jeśli się nie udał? - zapytał niepewnie.
Owszem, był przekonany, że zrobił wszystko dobrze, ale zawsze mógł popełnić jeden, nawet najdrobniejszy błąd.
Na miejscu Bloodsheda nie piłby tego.
- Ufam ci, Allen.
Zamarł na te słowa.
On mu ufał?
Czy aby na pewno się nie przesłyszał?
Tak, to musiało być to.
Nigdy w życiu nie uwierzyłby, że ktoś taki jak Nathaniel może mu zaufać.
Przecież nawet nie wskazał żadnych cech, które mogły go utwierdzić, że jest godny zaufania!
Chociaż w sumie... Nie powiedział nikomu o jego rozmowie z profesorem oraz o dziwnym wywarze, który wyleczył Gugu.
Może tyle mu wystarczyło?
Patrzył na niego, jak pije eliksir, zastanawiając się, co też może się stać.
Musiał przyznać, że był co najmniej zaskoczony.
Owszem, wiedział, że to eliksir miłosny, więc zacznie mu odbijać, ale nigdy nie podejrzewałby, że to będzie wyglądać właśnie tak!
Jego twarz była coraz bardziej zaczerwieniona z każdym kolejnym dotykiem. Nie wiedział, czy to z powodu niekomfortu, czy z przyjemności.
Ah, skąd wzięło się tam słowo "przyjemność"?!
To na pewno nie to!
To było niekomfortowe. Tyle.
W końcu nie wytrzymał jego zachowania i dał mu do wypicia krople, które dał mu wcześniej. Wręcz odetchnął z ulgą, gdy stary Nat wrócił.
Miał nadzieję, że nigdy, ale to przenigdy nie będzie musiał widzieć go w takim stanie jeszcze raz.
***
Bal był coraz bliżej, a chłopak nie miał się w co ubrać.
No dobra, miał, ale nie były to ubrania typowo czarodziejskie, które były mile widziane na imprezach tego typu.
Westchnął, zamykając kufer.
Nie mógł sobie pozwolić na coś innego.
Kolejną kwestią było to czy z kimś pójść.
Zaśmiał się sam do siebie, patrząc na sufit.
Jasne, bo ktoś chciałby z nim pójść.
Chociaż...
Od jakiegoś czasu dobrze dogadywał się z przyjaciółkami Serge'a oraz z nim samym. Wiedział, że Susan została zaproszona przez Nathaniela, ale Luciana...
Co mu szkodziło? Mógłby przynajmniej spróbować.
Wyszedł z pokoju z zamiarem poszukania jej. Jeśli zaprosiłby ją ktoś inny, to tylko wzruszyłby ramionami. Poszedłby sam, to nie był problem. Jednak jakaś cząstka w nim mówiła mu, że nie wypadałoby pójść samemu na takie duże wydarzenie. Znalazł ją w bibliotece. Siedziała przy jednym ze stolików. Przed sobą miała dwie kartki papieru. Jedna na pewno była listem, a druga, na której akurat pisała, wyglądała na jakiś plan. Plus obok niej leżała mugolska książka pod tytułem "Porady dla par".
- Umm, cześć, Luciana - powitał ją niezgrabnie, siadając obok.
Dziewczyna oderwała na chwile wzrok od pergaminu i spojrzała na chłopaka śmiertelnym wzrokiem. Ten jednak się nie wzdrygnął. Przyzwyczaił się do jej zmiennego charakteru. W jej oczach widziała, że jest podobna do niego. Oboje maskowali swoje uczucia - on uśmiechem, a ona byciem suką.
- Cześć Al. Potrzebujesz czegoś?
- Myślałem... Nie chciałabyś może pójść ze mną na bal?
Tak, walnął prosto z mostu.
Dlaczego by nie?
Włoszka zamrugała zdezorientowana, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, jej spojrzenie zmiękło.
- To miłe z twojej strony, ale obawiam się, że-
- Jako znajomi - dodał szybko. - Nic więcej. Nie mam z kim pójść, a samemu tak głupio.
- O. To zmienia postać rzeczy - stwierdziła.
- Naprawdę?! Jejku, dziękuje ci! - krzyknął, przytulając ją.
- Hej, puszczaj! - syknęła, próbując wyrwać się z ramion chłopaka.
- W porządku, w porządku - puścił ją, a ta spojrzała na niego zirytowana.
- Więc co robisz?
Na samym początku wyglądała tak, jakby nie miała zamiaru powiedzieć, ale jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- A pomożesz mi?
Allena nie trzeba było dwa razy pytać.
***
Dwudziesty czerwca w końcu przybył.
Allen stał przed lustrem, dokonując ostatnich poprawek w swoim wyglądzie. Jego współlokatorzy mieli na sobie piękne szaty, a on... Zwykłe jeansy i koszulę. Przynajmniej Gugu twierdził, że wygląda dobrze. Jego gołąb nie został pominięty, Luciana twierdziła, że potrzebuje go do pewnego ważnego celu, dlatego specjalnie uszył dla niego mini garnitur. Zwierzątko prezentowało się w nim niesamowicie uroczo, a jednocześnie formalnie. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, stwierdzając, że czas iść. Zerknął po raz ostatni na lustro, żeby upewnić się, że jego makijaż (składający się z podkładu i eyelinera) jest dobrze zrobiony, po czym podniósł z łóżka marynarkę, zarzucając ją za plecy.
- Gu, idziemy.
Zagruchał, lądując na ramieniu chłopaka. Czerwonowłosy wyszedł z pokoju, idąc w miejsce spotkania. Po drodze spotkał Susan, więc szli kawałek razem, rozmawiając o wszystkim i o niczym. W końcu znaleźli się na miejscu. Gołąb automatycznie podleciał do Luciany i wylądował na jej ramieniu, a ona nie miała nic przeciwko.
To było w planie, który przygotowała.
Allen nie znał zbyt wielu szczegółów, ale chodziło jej, żeby spiknąć ze sobą Susan i Serge'a, ponieważ oboje są debilami i nie widzą, że są w sobie zakochani z wzajemnością. Al nie chciał jakoś w to ingerować, ale obiecał użyczenie swojego ptasiego przyjaciela, który według Calabrese byłby dla niej ważnym elementu całego planu.
W jakim sensie?
Pojęcia nie miał.
Przywitał się z nimi, po czym wszedł za nimi do sali.
Wystrój był naprawdę piękny i zachwycił nastolatka. Może wcale nie byłoby tak źle?
Grupa ostatecznie się rozdzieliła. Serge gdzieś polazł, a Nathaniel i Susan poszli tańczyć.
Był tylko on i Luciana.
Patrzył na osoby wokół, jednak jego wzrok wylądował na wcześniej wspomnianej, tańczącej dwójce. Zauważył coś związanego na nadgarstu Nata.
Zmrużył oczy, żeby dostrzec, co to takiego.
Jego chustka.
Uśmiechnął się lekko na ten widok.
To miłe, że jego przyjaciel (chyba mógł go tak nazwać, prawda? A jeśli tak, to dziwnie brzmiało to na jego języku. No bo nie miał nigdy innego przyjaciela, oprócz Gugu) użył jego prezentu, jako elementu stroju.
Po chwili oderwał wzrok od nich, żeby nie przyłapali go na gapieniu się, i spojrzał na swoją dzisiejszą partnerkę.
- No to ten, może zatańczysz? - zaproponował.
- Ale tylko jeden kawałek, nie mogę zwlekać.
- Jasne - zachichotał.
Nie miał jej tego za złe. Kibicował jej, żeby plan się udał. Wziął jej dłoń i delikatnie ją pocałował. Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, na, którego widok się zaśmiał. Wciągnął ją na parkiet, zaczynając taniec.
<Nat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz