poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Annie do Luciany

Annie przemierzała korytarz szkolny w poszukiwaniu jednej, konkretnej osoby. Rozglądała się uważnie, chcąc jak najszybciej odnaleźć obiekt zainteresowania. Warknęła cicho, nie dostrzegając go w tłumie uczniów. Był chyba najwyższym człowiekiem, jakiego znała, to było niemożliwe, by nie było go na terenie szkoły!
Musiała z nim pilnie porozmawiać, natychmiast.
Zajrzała do wszystkich klas, przeszukała nawet składzik na miotły. Przewróciła oczami, mrucząc coś pod nosem. Do przeszukania została jej już tylko biblioteka - tak, była w wieży Mystervusu, jednak nikt nie wiedział, gdzie znajduje się Nathaniel Bloodshed.
Weszła do pomieszczenia, przywitała się z bibliotekarką i zaczęła przeszukiwać korytarze między regałami. Gdzie on mógł się podziać?
Jej oczom ukazała się dziewczyna o ślicznych, jasnych włosach i przepięknych oczach. Annie stanęła jak wryta i poczuła dziwne wiercenie w brzuchu. Co to miało znaczyć?
Zamrugała kilkukrotnie i rozpoznała dziewczynę. Często widywała ją u boku braci Bloodshed, więc może chociaż ona wiedziała, gdzie podziało się to przerażające stworzenie zwane Nathanielem.
-Hej - przywitała się cicho, podchodząc do niej. -Jestem Annie Larson z Gloratem. Szukam Nathaniela Bloodsheda. Dużo razy widziałam was razem i pomyślałam, że może wiesz, gdzie mógł się ukryć.
-Luciana Calabrese - przedstawiła się z uroczym uśmiechem.
Annie nie mogła nic poradzić, również się uśmiechnęła, a na jej twarz wstąpił delikatny rumieniec.
-Niestety, nie wiem, gdzie mógł się podziać. Kto go tam wie - zadrżała delikatnie.
-W porządku - odpowiedziała, po czym spojrzała na trzymaną przez dziewczynę książkę. -O nie, nie czytaj tego. Jest okropne. I bez sensu. Płytkie postaci, bez charakteru, niepotrzebne opisy i rozmowy, słaba i wolna akcja.
Luciana spojrzała z zaskoczeniem na trzymaną przez siebie książkę.
-A zapowiadało się tak dobrze - powiedziała, odkładając tomik na półkę. -Właściwie, po co ci Nathaniel? Znowu prawie kogoś zamordował w obronie Allena i dyrekcja go poszukuje?
Allena?
Pewnie chodziło o tego chłopca z czerwoną grzywką. Z tego, co wiedziała, Bloodshed bardzo zżył się z tym chłopakiem i bronił go za wszelką cenę. Annie przymknęła oczy, myśląc o tym, co będzie musiał zrobić temu mugolakowi. Biedy Nat.
-Nie - odpowiedziała w końcu. -Musimy obgadać parę spraw dotyczących ceremonii i takie tam...
-Ceremonii? - zapytała Luciana, odrywając na moment spojrzenie od regału i skupiając je na Annie.
-Och, nie mówił ci? - spojrzała na nią nieco zdziwiona. Myślała, że skoro tak się przyjaźnią, już dawno jej powiedział. - Jestem jego narzeczoną.

<Luciana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz