piątek, 29 czerwca 2018

Od Nathaniela do Allena

Nie wiedział, ile czasu minęło odkąd zemdlał, ale wiedział jedno - na szafce nocnej obok jego szpitalnego łóżka siedział gołąb, który wyglądał, jakby padł ofiarą sześcioletniej dziewczynki bawiącej się w projektanta mody.
To musiał być gołąb Allena.
Ptak z trudem trzymał w dziobku rulonik pergaminu. Nathaniel domyślił się, że to do niego i czym prędzej zabrał zwierzątku kartkę.
-Powiedz mu, że następnym razem ma to po prostu złożyć. Albo pisać drobnym druczkiem. Pewnie się namęczyłeś. Czekaj - powiedział, po czym sięgnął do szafki, jednak cofnął się, sycząc z bólu.
Spróbował jeszcze raz i tym razem mu się udało. Otworzył szufladkę i wyjął z jej wnętrza paczkę herbatników. Wiedział, że Serge nie zostawi go na pastwę okropnego szpitalnego jedzenia.
Wyjął jedno ciasteczko i rozkruszył je na szafce nocnej, by dać gołębiowi nagrodę za wykonaną pracę. Gołąbek zaczął dziobać okruchy, a Nathaniel nagle przypomniał sobie o Wittym. Miał nadzieję, że zwierzak domyślił się, co się stało i stukał w okno w pokoju Serge'a.
Tak, na pewno tak zrobił.
Rozwinął rulonik i zaczął czytać list. Na końcu uśmiechnął się delikatnie i złożył go na cztery części, po czym schował do swojej szufladki i zamknął ją.
-Twój pan to debil, wiesz? - zwrócił się do gołębia, który posłał mu wrogie spojrzenie. -No co?
Gołąb odpowiedział mu spojrzeniem mówiącym "No dobra, jest głupi, ale jest kochany!".
-Tak, tak, oczywiście - Nathaniel wyciągnął dłoń, by go pogłaskać, ale zatrzymał się. Co jeśli nieumyślnie zmieni ukochanego pupila Allena w kamień? Cofnął dłoń i odgarnął włosy z twarzy. Poczuł coś miękkiego i szorstkiego. Bandaż.
Czyli naprawdę mocno go trzasnął. W końcu Allen był umięśniony o to nie bez powodu.
-Au - mruknął cicho.
Usłyszał jakieś szmery, podniósł wzrok, by zobaczyć blond włosy swojego brata. Zaraz, czy to jakaś dziewczęca dłoń się w nie wplata? Oj, Serguś, Serguś, ty mały lowelasie.
-Hej, kaleko - przywitał go niebieskooki chłopiec.
-Hej, romantyku od siedmiu boleści. Kim była ta panna?
-Co? O czym ty mówisz?
-Widziałem.
-A może to była wyjątkowo smukła męska dłoń? - uśmiechnął się złośliwie.
-Proszę cię, nikt nie ma smuklejszych dłoni niż ja - starszy z braci zaśmiał się, a młodszy odpowiedział tym samym. -Z kim się tam obściskiwałeś?
-Nie interesuj się - odpowiedział, a delikatny rumieniec wstąpił na jego twarz.
-Luciana czy Susan? - uniósł brew. -Ostatnio często z nimi przebywasz.
-Zajmij się swoim życiem miłosnym. Jak widzę pierwszy liścik już jest... zaraz, czy to ptak Adkinsa?
Gugu, bo tak miał na imię gołąb (a przynajmniej tak przedstawił go w liście Allen) wyprostował się dumnie i spojrzał na Serge'a, jakby chciał powiedzieć "It's me, bitch".
-Poznaj Gugu. Gugu, poznaj mojego wiecznie niezadowolonego z życia brata, Serge'a.
Gołąb gruchnął coś w odpowiedzi, po czym usiadł na ramieniu blondyna i...
-No i bluza do prania - powiedział Nathaniel.
-Masz szczęście, że kocham zwierzęta. Nawet te beznadziejnie ubrane - powiedział Serge i złapał gołębia za szyję, po czym postawił go z powrotem na szafce nocnej.
-Ej, koszulkę ma stylową.
Gołąb znów się wyprostował, po czym podniósł ogon i wrócił do jedzenia okruszków.
Później, kiedy już Serge go opuścił, Nathaniel zobaczył kolejną blond grzywę pofarbowaną w pewnej części na czerwono. Allen wyglądał, jakby nie wiedział, czy może wejść, czy nie.
-W tym stanie i tak ci nic nie zrobię - powiedział, głaszcząc siedzącego na jego klatce piersiowej Gugu.
-Jak się czujesz? Zrobiłem ci krzywdę?
-Złamana ręka, skręcona kostka, naciągnięty mięsień, rozbita głowa... wymieniać dalej?
Allen spuścił wzrok, Bloodshed westchnął, patrząc na niego.
-Należało mi się - powiedział po chwili. -Po tym, jak na ciebie nawrzeszczałem...
Allen stał tak blisko jego łóżka, że Nathaniel bez problemu mógł złapać go za rękę - i zrobił to. Sam nie wiedział czemu, ale zrobił to. Al podniósł wzrok, by spojrzeć w wypełnione blaskiem szare oczy Nathaniela.
-Przepraszam - powiedział.
Allen uśmiechnął się delikatnie, a na jego twarz znów wstąpił rumieniec, co było całkiem urocze.
Uro... co?
Nathaniel wiedział, że dzieje się z nim coś bardzo dziwnego, ale postanowił się tym na razie nie przejmować. To, że praktycznie połowa jego ciała była uszkodzona było teraz wystarczającym problemem.
Bloodshed skinieniem głowy wskazał materac swojego łóżka, a Allen niepewnie na nim usiadł.
-Przeczytałem twój list.
-Och, spodziewałem się raczej, że Serge go wyrzuci.
-Serge był zajęty czymś innym - powiedział, a na jego usta wstąpił tajemniczy uśmiech. - To, co najbardziej mnie zastanawia, to to, dlaczego, do cholery, podpisałeś się jako Anonimowy Alkoholik. Chcesz mi coś powiedzieć? - zaśmiał się. Naprawdę miał na to ochotę.
-To moje inicjały!
-Przecież wiem, bałwanie - znów się zaśmiał.
Cały ten czas trzymał liska za rękę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

<Al? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz