sobota, 30 czerwca 2018

Od Allena do Nathaniela

Zaczął czuć się niespokojnie.
Minęło już około pół godziny, a po Gugu ani śladu.
Nie napotkał żadnych przeszkód na drodze, prawda?
A co jeśli Nathaniel coś mu zrobił?!
Szybko zignorował tę myśl. Przecież czarnowłosy kochał zwierzęta! Był tego świadkiem dnia poprzedniego, kiedy głaskał gromoptaka.
W takim razie, co powstrzymywało gołębia przed powrotem?
Czy tego chciał, czy nie, musiał sam sprawdzić. Miał tylko nadzieję, że nie napotka jego brata. Wolał nie lekceważyć rady brązowowłosej dziewczyny.
Niechętnie wstał z łóżka i podszedł do lustra. Chciał sprawdzić, czy wygląda w miarę reprezentacyjnie przed wyjściem do ludzi. Wyszedł z dormitorium, kierując się w stronę skrzydła szpitalnego. Po drodze spotkał kilka osób, które posyłały mu specyficzne spojrzenia. Poczuł uczucie nagłego deja vu z dnia wcześniejszego. Czy ludzie kiedyś przestaną się nim tak bardzo interesować? Jeśli będzie odwalał takie akcje, to najprawdopodobniej nigdy.
Zatrzymał się przed drzwiami do odpowiedniego pomieszczenia, niepewny tego, czy wejść. Nie mógł być tchórzem! Z tym postanowieniem wszedł do środka.
Chłopak leżał na jednym z łóżek, a większość jego ciała pokryta była bandażami. Allen wzdrygnął się na ten widok. Naprawdę mocno go uszkodził...
Ku swojej uldze zobaczył Gugu, bezpiecznie siedzącego na jego klatce piersiowej. Miał ochotę się uśmiechnąć, ale chęć uciekła, kiedy zauważył, że Bloodshed na niego patrzy. Poczucie winy powróciło.
- W tym stanie i tak ci nic nie zrobię.
Przegryzł wargę, nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Dlatego też wydukał pierwsze, co przyszło mu do głowy.
- Jak się czujesz? Zrobiłem ci krzywdę? - zapytał, powoli idąc w stronę łóżka.
...
Naprawdę...?
Leżał przed nim.
W bandażach.
A on jeszcze się go pyta, jak się czuje i czy go skrzywdził, jeśli dobrze to widać?
"Czasem naprawdę jestem kompletnym idiotą" - przeszło mu przez myśl.
- Złamana ręka, skręcona kostka, naciągnięty mięsień, rozbita głowa... wymieniać dalej?
Dobra. Wymienienie tego, co mu dolegało, dało mu większego wstydu, niż samo widzenie jego obrażeń, przez co spuścił wzrok. Chciał coś powiedzieć, nawet zwykłe przepraszam, ale nie był pewny czy te słowa coś by dały. Plus cały jego list opierał się na przeprosinach, więc po co się powtarzać?
- Należało mi się. Po tym, jak na ciebie nawrzeszczałem...
Nagle poczuł jego dłoń na swojej ręce. Podniósł głowę, patrząc na niego ze zdezorientowaniem. Nie powiedział jednak nic.
- Przepraszam.
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech i był prawie pewny, że rumieniec również.
Nie wiedział co się z nim dzieje, ale przyłapywał się na tym, że czerwienił się częściej niż zwykle.
Co mogło być temu winne?
Usiadł na łóżku, tak jak poprosił go o to drugi chłopak. Przez moment siedzieli w ciszy, a czerwonowłosy wlepił swoje oczy na zasypiającego Gugu. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok.
- Przeczytałem twój list.
Powrócił spojrzeniem na Nathaniela.
- Oh, spodziewałem się raczej, że Serge go wyrzuci - przyznał.
- Serge był zajęty czymś innym - powiedział, a na jego usta wstąpił tajemniczy uśmiech. - To, co najbardziej mnie zastanawia, to, to, dlaczego, do cholery, podpisałeś się jako Anonimowy Alkoholik. Chcesz mi coś powiedzieć? - zaśmiał się.
Znowu ten śmiech i znowu ta sama reakcja.
Co, do cholery, się z nim działo?!
- To moje inicjały! - bronił się.
- Przecież wiem, bałwanie - znów się zaśmiał.
"Niech on przestanie się śmiać!" - poprosił w swojej głowie, chociaż wiedział, że prośby nie zostaną wysłuchane.
Znowu cisza.
Allen nie był pewien, co mógłby powiedzieć, żeby zacząć jakąś rozmowę.
Cisza na szczęście była wygodna i nie przeszkadzała mu w żadnym stopniu, ale wolał coś mówić.
Poruszył się odrobinę, żeby poprawić pozycję, w której siedział i wtedy zorientował się, że Nat nadal trzyma jego rękę. Nie powiedział jednak nic na ten temat, ciesząc się ciepłem z niej emanującym. Zaczął się zastanawiać, dlaczego w pierwszej kolejności, chłopak złapał go za rękę? Nie twierdził, że to złe czy cokolwiek, ale musiał przyznać, że go to zaskoczyło.
Powrócił wzrokiem na Gugu, postanawiając zacząć go głaskać drugą ręką. Momentalnie zaczął gruchać.
- Mam nadzieję, że nie sprawiał żadnych problemów.
- Tylko nafajdał na Serge'a. Nic poza tym.
Spojrzał na niego z przerażeniem.
- Nie patrz tak na mnie. Jak widzisz, Serge nic mu nie zrobił.
- Ale kto wie, czy nie zrobi czegoś mnie - mruknął.
Podniósł brew.
- Dlaczego tak myślisz?
- Nieważne - powiedział, wzruszając ramionami.
Dziewiętnastolatek spojrzał na niego podejrzliwie, ale zachował milczenie na ten temat.
- Nakarmiłem go herbatnikami. Mam nadzieję, że to nie problem.
- Nie, żaden - zapewnił - Karmię go tylko tym.
Cisza po raz kolejny.
Tylko tykanie zegara w tle.

<Nat? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz