Jego śmiech był taki uroczy!
Hej, nie mógł nic na to poradzić! Po prostu ta myśl uderzyła go nagle i nie potrafił się jej pozbyć. Na razie postanowił ją zignorować na rzecz lekcji.
Blizna chłopaka nie wyglądała ładnie i był wdzięczny, że sam się takich nie nabawił na zajęciach z eliksirów. Z drugiej strony chyba wolał mieć blizny związane ze szkolnymi lekcjami niż z życiem "rodzinnym". Kolejna rzecz, o której nie powinien teraz myśleć. Dzisiaj jakoś często zdarzało mu się rozpraszać. Wcześniej mu się to nie zdarzało, nie w czasie, w którym nie był w swoim pokoju.
Gdy w końcu udało mu się wyczyścić kocioł, a Nathaniel ostatecznie się upewnił, że jest odpowiednio czysty, zabrał się do następnego eliksiru. Drugi chłopak przez dłuższy czas był cicho, co Allen wziął za dobry znak. Może wcale nie był taką sierotą, jak mu się wydawało, jeśli chodziło o eliksiry? Może do końca nauki w szkole będzie miał z niej tak dobre oceny, że postanowi wiązać z nią przyszłość? Prawie parsknął na absurdalność tego pomysłu.
- Jesteś pojętnym uczniem. Aż sam się dziwię, że jeszcze tu jestem.
Zamarł na moment, ale szybko powrócił do pracy. Miała nadzieję, że Nat tego nie zauważył.
-Um... dzięki - odpowiedział, czując ciepło na jego policzkach.
Co się z nim działo?!
Wziął głęboki wdech, próbując się ogarnąć. To tylko zwykły komplement, nic takiego. Powinien przyjąć go z uśmiechem na ustach, a nie rumienić się jak dwunastoletnia dziewczyna!
Powrócił do eliksiru, po raz kolejny zerkając na podręcznik. Chciał się upewnić, że aby na pewno robi wszystko dobrze.
- Przeczytałeś całą recepturę?
- Tak - odpowiedział, będąc ciekawym, dokąd zmierza ta wymiana zdań.
Na pewno nie spodziewał się TEGO.
Po raz kolejny w ciągu kilku minut doświadczył totalnego zamrożenia. Jeśli wcześniej był tylko lekko czerwony, to teraz był przekonany, że jego twarz przypominała pomidora. Wziął kilka uspokajających wdechów, wracając do robienia eliksiru. Nie zwrócił uwagi na to, że jego dłonie drżą, ponieważ nie przeszkadzały mu w pracy. Wewnątrz trochę panikował, nie będąc całkowicie pewny, co do zapamiętanych przez siebie składników. Co jakiś czas zatrzymywał się na parę sekund, żeby sobie przypomnieć recepturę, przez co jego panika zaczęła wzrastać.
Zaczął się jednak zastanawiać, co było temu winne.
Fakt, że może spieprzyć eliksir, czy bardziej fakt, że Nathaniel się na nim zawiedzie?
- "Skup się" - skarcił się w myślach, dodając do kociołka kolejny ze składników.
Zaledwie pięć minut później oboje stali obok kociołka. Allen czekał na werdykt.
- Pomyliłeś jeden składnik - powiedział.
Nastolatek przegryzł wargę, czując osadzający się wstyd w żołądku. Z drugiej strony nie było tak źle, to tylko jeden składnik! Co może zrobić jeden, zły element?
Na przykład wypalić twoją dłoń. To przecież nic stra-
Chwila, co?!
Sapnął na widok ręki czarnowłosego. Tego na pewno się nie spodziewał.
W żaden sposób nie był zainteresowany tym, co do niego mówił. Jedynie, na czym mógł się skupić, to na jego zniszczonej kończynie.
- Nathaniel, twoja ręka... - zdołał wydukać, kiedy chłopak zaprzestał swój "monolog".
Uspokoił się, gdy ta zregenerowała się za pomocą jakichś kropli, które szczerze mówiąc, widział pierwszy raz w życiu. Uważał jednak, że pytania o nie sobie oszczędzi. Może kiedy indziej.
- Jaki mi jeszcze został? - zapytał, kiedy Nathaniel zaproponował koniec korepetycji na tamten dzień.
- Eliksir szczęścia.
Zastanowił się przez chwilę.
- Trudny?
- Odrobinę.
- Okey - powiedział, podnosząc kociołek.
- Co robisz? - podniósł brew.
- To samo, co ty z Eliksirem na przemianę w zwierzę - odparł, podchodząc do miejsca, gdzie znajdowały się różne butelki.
Przelał do nich eliksir, po czym wrócił na swoje miejsce pracy. Położył naczynie i zaczął je czyścić, a gdy skończył, postukał w nie swoją różdżką. Tak dla pewności.
- Mogę odzyskać swój podręcznik?
Chłopak bez słowa wyciągnął książkę spod szaty i podał swojemu uczniowi.
- Dzięki - mruknął, wertując strony.
Po odnalezieniu przepisu na miksturę przeczytał, jakie składniki będą mu potrzebne. Zaczął krzątać się po sali w ich poszukiwaniu. Mięta? Była. Pancerzyki chitynowe? Były. Sok z cytryny? Był. Figi Abisińskie? Były.
Położył wszystko na stół, tym razem zerkając na instrukcje. Nie chciał ponownie czegoś zepsuć. Przez nieuwagę położył jedną z fig blisko krawędzi stołu, co doprowadziło do jej upadku. Chłopak od razu oderwał wzrok od książki, z zamiarem podniesienia rośliny.
Tylko zamiast owocu, dotknął czegoś ciepłego i miękkiego tak jakby ludzka dłoń.
Wystarczyło mu kilka sekund, żeby zrozumieć, co się stało.
Oh, cholera...
<Nathaniel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz