czwartek, 28 czerwca 2018

Od Allena do Nathaniela

Odetchnął z ulgą, kiedy gość z Curosicatu uciekł. Za to powinien być wdzięczny Nathanielowi. Zapewne, gdyby nie on, to skończyłoby się na tym, że Allen wróciłby do pokoju cały posiniaczony i zakrwawiony.
Zrównał z nim kroku, idąc w stronę lochów.
- Nie potrzebuję ochroniarza, doskonale sobie sam radzę - mruknął - To była jednorazowa sytuacja.
Oboje wiedzieli, że to kłamstwo, ale Bloodshed nie powiedział nic na ten temat, ku zaskoczeniu Allena. Myślał, że będzie chciał kontynuować rozmowę, twierdząc, że jest głupi, jeśli ma taki tok myślenia.
Kiedy doszli do sali, od razu wzięli się za lekcje. Allen robił wszystko, tak jak podpowiadał mu podręcznik. Nathaniel od czasu, do czasu korygował jego błędy, a w niektórych momentach podpowiadał o metodach, które nie były wspomniane w podręczniku. Zdziwiło to nastolatka, ale posłusznie wykonywał jego polecenia. Teraz to on był jego nauczycielem i musiał go słuchać, nawet jeśli coś wydawało mu się niepotrzebne i bezsensowne. W pewnym momencie zaczął mieć problem ze zrozumieniem treści zadania. Przeczytał instrukcje parę razy, ale nadal w jego głowie była pustka.
- Um... Nathaniel? - w końcu odważył się zapytać.
Chłopak spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Hm?
- Nie za bardzo wiem, co mam teraz zrobić... reszta receptury jest dla mnie niezrozumiała - przyznał.
Podszedł do niego, patrząc przez jego ramię na podręcznik. Czuł się trochę niezręcznie, gdy ten stał za jego plecami. Nie widział go oraz jego wyrazu twarzy, przez co nie mógł zobaczyć jego reakcji. Przygotowywał się do nakrzyczenia na niego, za niezrozumienie takich prostych rzeczy? Czy prędzej by go wyśmiał? Na szczęście jego nerwowość nie była mu potrzebna, ponieważ prawie od razu zaczął mu tłumaczyć, co ma teraz zrobić. Słuchał go uważnie, dopóki nie poczuł jego dłoni na swoim ramieniu. Próbował zignorować uczucie ciepła, które zaczęło się kumulować w dotykanym miejscu, a skupić się bardziej na jego wskazówkach.
Nat w końcu skończył mówić, a co za tym idzie, odsunął się i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Rozluźnił się, zaskoczony tym, że w ogóle zaczął być spięty. Naprawdę dotyk starszego, tak na niego działał?
- Dzięki - powiedział z delikatnym uśmiechem, wracając do swojej pracy.
Tym razem wiedział o wiele więcej niż wcześniej.
- Nie ma za co. Po to tutaj jestem - odparł, opierając się na jednej z ławek.
Kilka minut później dodał do kociołka ostatni składnik. Wymieszał miksturę, po czym zrobił krok w tył.
- Chyba skończyłem - oznajmił.
- Chyba czy skończyłeś? - zapytał znudzony, podchodząc bliżej.
- To drugie - powiedział niepewnie.
Miał nadzieję, że wykonał wszytko dobrze. Nie chciał wiedzieć, jak zareagowałby Nathaniel, jeśli by coś zepsuł. Jego towarzysz włożył do eliksiru coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak ludzka skóra. Po chwili "to" wyjął, pokazując, że jest pokryte futrem.
- Zgaduję, że zrobiłem go dobrze.
- Tak, zrobiłeś - potwierdził - Który następny?
- Może ten na niewidzialność? - zaproponował.
Chłopak skinął głową, podnosząc kocioł i odchodząc na drugą stronę sali.
- Uh... Co robisz? - dopytywał.
- Przeleję miksturę do pustych fiolek i sprawdzę, czy potrafisz czyścić kotły.
Al zamrugał zdezorientowany.
To kociołki trzeba czyścić?!
W sumie nie wiedział, czemu się temu dziwił. To chyba było logiczne, że jeśli czyści się garnki, to, to samo robi się z kociołkami.
Tylko był w stu procentach pewny, że czyści się je w inny sposób, niż garnki.
Nathaniel wrócił z pustym kotłem, kładąc go na stole, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce, patrząc to na Allena, to na naczynie.
- Zaczynaj.
- Jasne... - zachichotał niezręcznie, patrząc na rzecz przed sobą, próbując sobie przypomnieć pierwsze lekcje eliksirów.
- Nie masz pojęcia, jak to zrobić, prawda?
Był cicho przez chwilę.
- Nie.
Nathaniel westchnął, a lisek podejrzewał, że w tamtym momencie miał ochotę dać sobie facepalma. Jednak nie zrobił tego, ponownie do niego podchodząc.
- Zrobię to raz, więc lepiej uważnie obserwuj.
Skinął głową, patrząc na to, co robił jego towarzysz.

<Nathaniel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz