-Nie zwracaj na to uwagi - odpowiedział chłodnym głosem, wyciągnął rękę do Allena. -Nathaniel.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i uścisnął dłoń Bloodsheda, który zmusił się do uniesienia jednego z kącików ust. Przyjrzał się dokładnie twarzy partnera. Nietrudno było dojrzeć eyeliner na jego miedzianych oczach. Nathaniel musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkał się z takim odcieniem u jakiejkolwiek osoby. Zaraz, czy to podkład?
Postanowił o to nie pytać. Nie interesowało go to, poza tym nie był osobą, która wtrącała się w życie innych. Miał wystarczająco dużo własnych problemów. Ojciec kłamca, brat z nieślubnego związku, obowiązek utrzymania nazwiska Bloodshed czystym i nieskalanym, strzeżenie rodzinnych sekretów...
Zawsze wmawiano mu, że Bloodshedowie są najlepsi ze wszystkich. Nie usłyszał tego jednak od matki, ale od swoich dziadków, wujków i innych ciotek. Nathaniel nigdy nie uważał, by było to prawdą, chociaż nie mógł zaprzeczyć, że jego rodzina znajdowała się na wysokim stanowisku i miała niezwykle utalentowanych członków, jednak co z tego, skoro należało do niej tylu zepsutych ludzi? Przykładem jest choćby uciekający od rodziny ojciec...
-Znasz się na eliksirach? - zapytał, patrząc na listę składników.
-Nie, niezbyt - odpowiedział Allen, patrząc na recepturę jak ośmiolatek na zadanie z matematyki dla licealistów.
Tak, Nathaniel wiedział bardzo dużo o świecie mugoli, ponieważ w przeciwieństwie do innych uczniów uważał na wszystkich zajęciach, nawet na mugoloznawstwie. Niejednokrotnie odwiedzał też świat ludzi niemagicznych, ponieważ był go bardzo ciekawy.
-W porządku - westchnął. -Przydaj się na coś i przynieś kociołek.
Chwilę później Nathaniel usłyszał uderzanie stali o drewno i nie miał wątpliwości co do tego, że nadciąga Allen z kociołkiem.
Później zabrali się za przygotowywanie składników. Nathaniel widząc, że partner w ogóle sobie nie radzi ruszył mu z pomocą w obawie, że ten spartoli robotę.
-Zobacz, jeśli nie potrafisz tego posiekać, bo ucieka, to to zgnieć - powiedział i nacisnął małą fasolkę bokiem noża, po czym wrzucił ją do parującego kociołka. - Czasami trzeba wyjść poza schemat, rozumiesz? - podniósł otwarty podręcznik, patrząc na Allena, który uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową.
W końcu lekcja dobiegła końca i nauczyciel zaczął oceniać ich prace. Doradzał większości uczniów, co należałoby zrobić inaczej i podawał im oceny. Niektórzy musieli zgłosić się na poprawę tejże oceny.
-Bloodshed i Adkins... - zaczął, spojrzał na eliksir, zbadał jego konsystencję, po czym wrzucił do niego kilka listków, by zbadać reakcję. -Doskonale! Tego można było się spodziewać po Bloodshedzie. Daję wam najwyższą ocenę, chociaż wolałbym, by pan Adkins nieco bardziej się angażował. Może zaczniesz mu dawać korepetycje, Nathanielu?
Młodzieniec już miał otworzyć usta, by odpowiedzieć, gdy nagle usłyszał huk i poczuł coś mokrego na swojej dłoni. Czyjś eliksir wystrzelił, ale na szczęście nie był dobrze przygotowany i nikomu nie uszkodził skóry. Nathaniel spojrzał na swojego partnera, któremu eliksir oblał część twarzy. Jego podkład zaczął spływać ku panice chłopca, który szybko wybiegł z sali.
Nathaniel uznał, że jako jego partner ma obowiązek mu pomóc. Poszedł za chłopakiem, odnalazł go w jednej z łazienek. Kątem oka zobaczył bliznę na jego twarzy. Wypadek we wczesnych latach? Atak wilkołaka? A może coś innego?
Nie interesowało go to. Wyjął z kieszeni chustkę i podał ją Allenowi, by ten mógł się wytrzeć, po czym nałożył na jego blond głowę kaptur z szaty Foxmunditi.
-Nikt ich nie widział - powiedział Nathaniel, nie patrząc na niego, gdy ten czyścił twarz z resztek eliksiru. -Ja nikomu nie powiem. Rozpuszczanie plotek nie jest w moim stylu.
Opierał się o umywalkę ze skrzyżowanymi ramionami, patrzył przed siebie, a jego szare oczy błyszczały w półmroku.
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz