Co mu szkodziło?
Przybliżył się do zwierciadła, malując na liniach wodnych idealnie proste kreski. Robił to już tyle razy, że nie sprawiało mu to problemu. Rozmierzwił swoje włosy, żeby jakoś ładnie się ułożyły i opuścił łazienkę, pozwalając wejść do niej kolejnemu z jego współlokatorów. Podszedł do swojego łóżka, zgarniając z niego swoją torbę. Wyszedł z pokoju bez żadnego słowa. Może powinien chociaż trochę zmusić się na swój entuzjazm? Cokolwiek. I tak wątpił, że ktokolwiek, to zauważył. Z każdym kolejnym krokiem, zrobionym na korytarzu, jego maska zaczęła działać. Już po kilku minutach na jego twarzy gościł szeroki uśmiech i z entuzjazmem witał znajome twarze. Te odpowiadały mu bardziej lub mniej chętnie. Nie zraziło to jednak chłopaka do dalszej gry, bo inaczej nie mógł tego nazwać. Śniadanie oraz kilka pierwszych lekcji minęło zaskakująco szybko jak na jego poczucie czasu. Był nawet szczęśliwszy niż wcześniej, ponieważ jego esej z Historii Magii był jednym z najlepszych z całej szkoły. Szkoda tylko, że nauczyciel był jedynym, który mu pogratulował. Był jednak pewny, że gdy tylko powie o tym Gugu, ten również ucieszy się na te wieści. Po krótkim lunchu, które składało się z jabłka "pożyczonego" z kuchni, Allen ruszył w stronę sali od Eliksirów. Miał problemy z tym przedmiotem, ale nie szedł mu tak tragicznie, jak znienawidzona przez niego Numerologia. Wszedł do środka, witając się z siedzącym przy biurku nauczycielem, po czym zajął pierwsze, lepsze miejsce gdzieś z tyłu sali. Gdy w końcu lekcje się zaczęły, wyciągnął podręcznik i otworzył na odpowiedniej stronie.
- Dzisiaj będziecie pracowali w parach, jednak to ja was dobiorę. Wy z Mystervus jesteście strasznymi introwertykami, za to wy zbyt polegacie na sobie nawzajem, liski - mówił nauczyciel. - Już wcześniej zapisałem sobie na pergaminie, kto będzie z kim pracował. Proszę o uwagę.
Położył głowę na ramionach, słuchając wymienianych przez mężczyznę nazwisk. Był ciekawy z kim dane mu będzie robić dzisiaj eliksir. Ostatnio robił go z jakąś dziewczyną ze swojego domu. Luiza..? Laura...? Ah, nieważne. Ważne było to, że dziewczyna nic nie robiła, tylko rozmawiała najprawdopodobniej ze swoją przyjaciółką, siedzącą nieopodal. Miał nadzieję, że jego dzisiejszy partner nie będzie podobny.
- ... Adkins i Bloodshed!
Praktycznie od razu mógł poczuć kilkadziesiąt par oczu na sobie. Niezręcznie podniósł głowę, spotykając spojrzenia niezadowolonych z tego powodu dziewcząt. Podniósł brew, zastanawiając się, co było z nimi nie tak. Nie ukrywał, słyszał to nazwisko już wcześniej, ale nigdy nie dociekał, kto jest jego posiadaczem lub czym zajmowała się ta rodzina. W końcu wszyscy usiedli przy swoich partnerach, rozmawiając z nimi na temat zadania. Tylko on i jeszcze jeden chłopak siedzieli sami. Al od razu zgadł, że to musi być jego partner. Wstał, biorąc swój podręcznik i podszedł do jego ławki.
- Hej! - powiedział, siadając obok - Wygląda na to, że jesteśmy dzisiaj razem w parze. Jestem Allen, a ty? Oprócz tego, że jesteś Bloodshed, oczywiście - powiedział niezgrabnie.
Ponownie mógł poczuć na sobie spojrzenia innych osób.
Czy... powiedział coś nie tak?
<Nathaniel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz