Nathaniel wziął do ręki wiadro z wodą i wlał je do kociołka, po czym wygrzebał z szafki gąbkę i specjalne rękawice, po czym podał je Allenowi.
-Tak jak normalne naczynia, głąbie - zaśmiał się cicho, jednak szybko się opamiętał, a uśmiech zszedł z jego twarzy szybciej niż się pojawił. - Tylko musisz pamiętać o tych rękawicach, niektóre eliksiry są silnie żrące. Ja coś o tym wiem.
Podwinął nieco rękaw, by pokazać towarzyszowi ślad po poparzeniu w ramach ostrzeżenia.
-Ow...
-Mój brat ma taki sam, ale na drugiej ręce - uśmiechnął się na myśl o bracie, a jego spojrzenie na moment złagodniało. Puścił rękaw, a ten swobodnie wrócił na swoje miejsce. -Dobra, umyj ten kociołek i pracujemy dalej. Na niewidzialność, tak?
-Ta - odpowiedział Allen, biorąc się za czyszczenie.
Nie trwało to długo, a kociołek został dokładnie umyty. Nathaniel wyjął swoją różdżkę, długą i czarną z licznymi grawerowaniami, po czym zastukał nią trzykrotnie o krawędź kotła.
-Musisz o tym pamiętać za każdym razem, gdy skończysz czyścić kocioł. To tak na wszelki wypadek, gdyby coś ze starego eliksiru jednak zostało.
-Jasne.
-Dobrze, pokaż, jak przyrządzasz kolejny eliksir.
Nathaniel wrócił na swoje dotychczasowe miejsce i znów patrzył, jak chłopak pracuje. Szło mu o wiele lepiej niż poprzednio. Sprawnie radził sobie ze składnikami, a wywar za każdym razem nabierał odpowiedniego koloru.
-Jesteś pojętnym uczniem. Aż sam się dziwię, że jeszcze tu jestem.
-Um... dzięki - odpowiedział chłopak, jednak stał tyłem i Bloodshed nie mógł zobaczyć wyrazu jego twarzy.
Przez chwilę przypatrywał się chłopakowi. Bez wątpienia był umięśniony, Nathaniel widział to w jego ruchach, oraz w tym, że jego rękawy opadały odsłaniając umięśnione ramiona.
-Powinieneś coś zrobić z rękawami - rzucił. - Za bardzo opadają. Przeczytałeś całą recepturę?
-Tak.
-No to podnosimy poprzeczkę - powiedział, zamykając książkę i chowając ją pod swoją szatą. -Prawdziwy mistrz eliksirów powinien radzić sobie bez receptur. Nie wiem, czy chcesz zostać mistrzem, ale nie obchodzi mnie to. Ja zrobię z ciebie mistrza - powiedział, pochylając się nad nim i spoglądając w jego miedziane oczy, podczas gdy w jego szarych widoczne były determinacja i cień mroku. -Masz potencjał, Allenie Adkinsie.
Wrócił na swoje miejsce i usiadł, wracając do obserwowania. Tym razem nie miał zamiaru podpowiadać swojemu uczniowi i dając mu wolną rękę.
Chłopak krzątał się po sali, usiłując przypomnieć sobie kolejność dodawania składników. Kolejność w istocie nie jest ważna, ale o tym powie mu później. Może chłopak sam na to wpadnie.
Po pewnym czasie Allen stwierdził, że eliksir jest gotowy. Bloodshed wstał i spojrzał do wnętrza kociołka.
-Pomyliłeś jeden składnik - powiedział, po czym nie spuszczając wzroku z Allena włożył dłoń do kotła. - Widzisz?
Wyjął z niego dłoń praktycznie obraną ze skóry i mięsa, co wstrząsnęło czerwonowłosym chłopakiem, natomiast Nathaniel patrzył na niego ze spokojem na twarzy.
-Gdybyś się tego napił, eliksir wypaliłby twoje wnętrzności i zrobiłby dziury w twoim ciele, a wtedy nikt nie byłby w stanie ci pomóc.
-Nathaniel, twoja ręka...
-Spokojnie - sięgnął pod szatę i wyjął z niej małą fiolkę z dziwną, żółtą substancją. Wylał na dłoń kilka kropli, a ręka zaczęła się regenerować. - Chciałem ci tylko pokazać, jak fatalne skutki może przynieść jeden mały błąd. Poza tym poszło ci dobrze. Musisz więcej pracować. Chcesz jeszcze spróbować z trzecim, czy wolisz na dzisiaj skończyć?
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz