-Wstawaj, misiaku... - Nathaniel wszedł do pokoju i zamarł, gdy zobaczył chłopców. Stał przez chwilę, nawet nie oddychając, a Serge zobaczył w jego oczach, jak coś w nim pęka, a roztrzaskane na kawałki serce dodatkowo zostaje przemielone i zmieszane z błotem.
Nat wyszedł z pokoju, a jego brat natychmiast wstał i poszedł za nim. Chwycił go za rękaw, jednak został brutalnie odtrącony. Czarnowłosy chłopak nawet na niego nie spojrzał.
-Co robiłeś z Allenem? - zapytał, a Serge usłyszał drżenie w jego głosie.
-Nat, to nie tak, przecież wiesz, że ja...
-Co z nim robiłeś?! - odwrócił się w jego stronę i obdarował go morderczym spojrzeniem. - Najpierw mnie pocieszasz, a później zastaję taki widok!
Serge był przerażony. Jeszcze nigdy nie widział, by brat tak się wobec niego zachowywał.
-Nat, posłuchaj... Allen nie mógł zasnąć i przyszedł do mnie. Pogadaliśmy chwilę, a później zasnęliśmy. Tyle.
Nathaniel jeszcze przez chwilę patrzył na blondyna, po czym objął go ramieniem i przycisnął do siebie.
-Przepraszam... - powiedział cicho. -Wiesz, ile on dla mnie znaczy...
-Porozmawiaj z nim - spojrzał na niego. -Należą mu się wyjaśnienia.
Nathaniel odwrócił wzrok, westchnął cicho.
-Nie dziś. Dzisiaj... - wyjrzał przez okno. Serge doskonale wiedział, co miało się wydarzyć tego wieczora.
-Ostatnio nad sobą nie panowałeś, braciszku... Mogłeś się zdradzić. Nie powinieneś był tego robić.
-Widziałeś, co mu robili? - chwycił brata za ramiona i spojrzał mu w oczy. -Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem...
-Wiem, wiem... - powiedział cicho i przytulił brata. - Chodź, zajmiemy się czymś. Wezmę sprawy w swoje ręce.
-Aż się boję.
-Słusznie. Tooo kiedy przyjeżdżają Luciana i Susan?
-Dwa dni przed Annie.
-Och, czyli Annie zaszczyci nas swoją obecnością w wigilię?
-Dokładnie. Serge, ja nie chcę...
-W takim razie odmów. Albo wiem! Ja zrobię jakiś cyrk, i tak mnie już nienawidzą, więc bardziej mnie znienawidzić już nie mogą.
Nathaniel spojrzał na niego krzywo, na co Serge tylko uśmiechnął się niepewnie. Starszy Bloodshed przewrócił oczami i obaj udali się do kuchni.
***
-Adkins, śniadanko - powiedział Serge, wchodząc do pokoju, a za nim do środka wszedł Nathaniel.
Położyli talerzyki z babeczkami na pościelonym łóżku Allena i usiedli na nim. Chłopak dołączył do nich, siadając na środku, mając braci na ukos od siebie. Uśmiechnął się do Serge'a jednak nawet nie spojrzał na tego drugiego.
Gugu podleciał do nich i usadowił się na środku, między chłopcami. Nathaniel wyjął z kieszeni spodni paczkę herbatników i rozkruszył jedno ciasteczko, by poczęstować ptaka. Gołąb zaczął zajadać, tak jak i oni.
Serge namalował na babeczkach Allena i Nathaniela serduszka z lukru. Doprawdy, mistrz romantyzmu.
-Co wy na to, żebyśmy spędzili dzisiaj dzień we troje? - zapytał blondyn.
Nathaniel powiedział, że dlaczego nie, a Allen wzruszył tylko ramionami. Chłopak wbił wzrok w serduszko namalowane na swojej babeczce i westchnął cicho.
Po wszystkim odnieśli talerze i wrócili do pokoju chłopca o czerwonej grzywce, jednak zanim ten przekroczył próg zaczął okropnie kaszleć. Zrobił jeszcze kilka kroków i zamknął za sobą drzwi, jednak kaszel nie ustawał.
Bracia odwrócili się zaniepokojeni w jego stronę.
-Allen, wszystko w porządku? - zapytał Serge, patrząc na niego ze zmartwieniem.
Chłopak pokiwał głową, jednak kaszel ciągle nie ustawał. Nagle Allen zaczął nabierać duże hausty powietrza, położył dłoń na swojej klatce piersiowej i oparł się o drzwi. Zaczął niepokojąco świszczeć, aż w końcu osunął się na podłogę, usiłując złapać oddech. Nathaniel natychmiast znalazł się przy nim. Położył go prosto na podłodze i podtrzymał jego głowę. Gugu od razu zaczął drapać pazurkami o walizkę, jednak Nat wiedział, że ten mugolski sprzęt nie będzie im potrzebny. Wyjął różdżkę i przyłożył ją do gardła Allena, po czym wyszeptał kilka słów. Po chwili oddech chłopaka zwolnił, przestał świszczeć i kaszleć. Wyglądało na to, że był bardzo zmęczony atakiem, ponieważ jego powieki zaczęły powoli opadać.
Nathaniel odetchnął i schował swoją różdżkę, po czym wziął chłopaka na ręce i zaniósł go na jego łóżko. Usiadł obok niego i odgarnął czerwoną grzywkę z jego twarzy.
Serge podniósł się z podłogi i powoli wycofał, zostawiając ich samych.
***
Gdy Allen się obudził, mógł zobaczyć śpiącego obok niego Nathaniela, dotykającego opuszkami palców jego dłoni. Chłopak usłyszał prychnięcie towarzysza i poczuł, jak ten zabiera dłoń. Chwycił go za nadgarstek i otworzył oczy, by na niego spojrzeć. Allen wbił w niego spojrzenie swoich miedzianych oczu, a Bloodshed podniósł się do siadu i popatrzył na niego.
-Nathaniel, wyjaśnij mi, dlaczego.
-Allen, naprawdę chciałbym ci to wyjaśnić, ale... - nagle przerwał. Nie miał pojęcia, ile czasu spali, a ważna była każda minuta. - Allen, która godzina?
-Nie wiem. Czy to ważnie? - spojrzał na niego zirytowany.
Nathaniel wstał i rozsunął zasłony okna. Na zewnątrz było już ciemno, księżyc powoli wychodził zza chmur.
Bloodshed czym prędzej podszedł do drzwi, chwycił za klamkę, jednak Allen zagrodził mu wyjście.
-Allen, błagam, daj mi przejść.
-Nie.
-Allen...
Nie było na to czasu. Chwycił chłopaka za ramiona i odsunął go, po czym szybko wyszedł z pokoju. Skierował się w stronę wyjścia. Kiedy był już w połowie drogi do znajdującego się za ogrodem lasu, poczuł, jak Allen ciągnie go za rękaw.
-Nathaniel!
-Zostaw mnie!
-Wyjaśnij mi to!
-Allen, idź do domu!
-Chcę wyjaśnień!
Wkroczyli do lasku i szli tak coraz głębiej i głębiej, a Allen nie chciał ustąpić.
-Allen, obiecuję, że jutro wszystko ci wyjaśnię, ale teraz idź do domu, błagam... Błagam, Allen...
Nagle Bloodshed skulił się z bólu, oparł się dłonią o najbliższe drzewo i jęknął cicho. Allen podszedł do niego, by zobaczyć, co się dzieje z jego towarzyszem.
-Odsuń się! - powiedział i upadł na kolna, by po chwili przewrócić się na bok.
-Nat...?
Bloodshed przewrócił się na plecy i wydał z siebie okropny krzyk bólu. Allen klęknął obok niego i chwycił go za rękę.
-Allen... puść... Błagam cię, idź stąd - mówił, a po jego bladych policzkach spływały przezroczyste łzy. -Proszę, wracaj do domu... Błagam, Allen, błagam!
Ciało Nathaniela zaczęło się dziwne trząść i wyglądało to, jakby chłopak dostał drgawek.
Księżyc w pełni górował nad nimi, jakby cieszył się cierpieniem chłopca.
-Allen, masz ostatnią szansę... - wyciągnął dłoń w stronę Adkinsa i dotknął delikatnie jego policzka. -Błagam, Al, uciekaj stąd...
Krzyknął po raz kolejny, a wtedy w dłoń Allena wbiły się ostre pazury Nata.
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz