Serge chwycił go za ramię i przytulił go mocno. Poczuł, jak chłopak sztywnieje z zaskoczenia, jednak po chwili objął go mocno w talii i wtulił się w niego. Blondyn wsunął palce we włosy Adkinsa, zamykając oczy i pozwalając mu się wypłakać. Nic nie mówił, nie rzucał złośliwych uwag, gdy chłopak przemoczył rękaw jego koszuli. Westchnął cicho.
Co ty wyprawiasz, Nat? - pomyślał, gładząc Allena po plecach.
W pewnej chwili chłopak odsunął się od niego, jego policzki były mokre, a oczy czerwone od płaczu. Pociągnął nosem i spojrzał na Serge'a.
-Wiedziałeś, prawda? - zapytał, patrząc mu w oczy.
-Domyślałem się - przyznał szczerze. -Miałem nadzieję, że tego nie zrobi.
-Serge... Dlaczego? - po jego policzkach spłynęły nowe łzy.
Bloodshed dotknął dłonią jego twarzy i starł łzy kciukiem.
-Myślę, że lepiej będzie, jeśli sam ci powie - odgarnął czerwoną grzywkę z jego oczu. -Chodź...
Przygarnął go do siebie i objął mocno, pogłaskał go po blond czuprynie.
-Odprowadzę cię, dobrze?
Allen pokiwał głową, a gdy odsunął się od chłopaka, Serge posłał mu przyjazny, ciepły uśmiech i czułe spojrzenie. Później odprowadził go do jego wieży, obejmując go ramieniem.
***
Serge szybkim krokiem przemierzał puste korytarze. Wspiął się na wieżę Mystervusu, a następnie powiedział hasło, nawet się nie zatrzymując. Dobrze wiedział, że nikogo tam nie będzie, wszyscy świetnie się bawili na balu.
Kobieta z obrazu otworzyła przejście, doskonale wiedziała, kim jest Serge. Pamiętała, jak Nathaniel przyprowadzał go do ich wieży, kiedy akurat nikogo w niej nie było.
Chłopak wszedł po schodkach i otworzył drzwi na samym końcu korytarza - drzwi prowadzące do pokoju jego brata. Wtargnął do środka i zatrzasnął za sobą drzwi, spojrzał wściekle na leżącego na łóżku Bloodsheda, zasłaniającego twarz przedramieniem.
-Co ty wyprawiasz?! - stanął przed nim, zaciskając dłonie w pięści. -Znalazłeś miłość swojego życia i robisz coś takiego?!
Nathaniel zdjął ramię z oczu i spojrzał na brata. Serge zaniemówił, widząc niewyobrażalny ból w czerwonych od płaczu oczach brata.
-Adkinsoseksualny pojebie - mruknął i przytulił go.
Nat objął Serge'a i zaczął cicho płakać w jego ramię. Blondyn pogłaskał go po czarnych włosach, a jego wzrok napotkał leżący na podłodze zniszczony herb Bloodshedów.
***
Następnego dnia Serge przemierzał opustoszałe korytarze w poszukiwaniu Allena. Wszyscy, którzy mieli wyjechać na święta do domów już dawno spakowali swoje bagaże do pociągu, a po Adkinsie nie było ani śladu.
-Pedallen! - usłyszał z któregoś z bocznych korytarzy.
Natychmiast ruszył w tamtym kierunku. Gdy tam dotarł, zobaczył trzech chłopców stojących wokół klęczącego na ziemi Allena. Nie mógł rozpoznać, do jakiego domu należą, ponieważ nie mieli na sobie szat ani chust, tylko zwykłe ubrania.
-No dalej, Adkins - powiedział jeden z nich, wysoki o czarnych włosach. - Podobno to lubisz. Possij mi.
Chwycił go za włosy i uniósł mocno jego głowę, reszta śmiała się i żaden z nich nawet nie zauważył Serge'a.
-Hej! - zawołał, a wtedy odwrócili głowy w jego stronę.
Zrobił kilka kroków w ich kierunku, gdy zobaczył wyprzedzającego go Nathaniela. Starszy Bloodshed chwycił chłopaka za gardło i uderzył nim o ścianę. Patrzył na niego z furią w oczach, zaciskał palce na jego szyi. Chłopak chwycił jego nadgarstek, próbując się oswobodzić.
-Masz jakiś problem - zapytał Nathaniel, a z jego gardła wydobyło się warczenie prawdziwej bestii.
-Wystarczy - powiedział Serge. -Nat. Nat, udusisz go! Dość, Nat!
Nathaniel patrzył swojej ofierze w oczy, coraz mocniej zaciskając palce na jego szyi.
-Nat!
Bloodshed puścił, a chłopak osunął się na ziemię, łapiąc hausty powietrza. Nathaniel patrzył na niego z góry, w myślach zapewne groził mu śmiercią. Odwrócił się i spojrzał na towarzyszy dręczyciela. Jego źrenice na moment stały się pionowymi kreskami niczym u drapieżnych kotów, warknął znowu, a kącik jego ust uniósł się, ukazując kilka kłów.
Serge spanikował, gdy zobaczył, jak szyja chłopaka krwawi w niektórych miejscach, a z prawej dłoni jego brata wyrastają wilcze pazury.
Co on wyprawia!?
Chłopcy pomogli towarzyszowi wstać i czym prędzej odeszli. Spojrzenie Nathaniela złagodniało, gdy spojrzał na siedzącego na ziemi Allena. Klęknął przed nim na jedno kolano i dotknął jego twarzy pazurzastą łapą, starł łzę z jego policzka, patrząc na niego tak jak zawsze - z czułością i miłością. Szybko jednak zabrał rękę, przypominając sobie o pazurach i wstał. Spojrzał na Serge'a i odchrząknął, a chłopak natychmiast pomógł Allenowi wstać.
Ruszyli w stronę wyjścia, a Serge szturchnął brata ramieniem i spojrzał na jego pazury. Nathaniel naciągnął rękaw czarnego swetra, chowając dłoń i w milczeniu udali się na peron.
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz